[Zwrotka]
Proces tej drogi narzuca za dużo presji
Przygotuj się na to, że narzucę dużo treści
Shen, jak Black Mirror, nie pęka szkło, ja na sesji
Twoje typy są niepewne, skocz na centrum po Mensil
Syntetyczny styl długimi, dzikimi ścieżkami
Zaprowadza tam, gdzie normal typo raczej nie ma wstępu
Syberyjski chłód jest na mnie, muszę robić tylko ogień
Na tej drodze na bank nie obejdzie się bez lęku
Scena pojebanie nudna, jeden w kółko ten sam sezon
Mogę słuchać ich do końca, tylko, że bez dźwięku
Trochę słabo, że sam nieraz wyjebałem się próbując coś odmiеnić w tej stodole, kilka razy z rzędu
Inny rodzaj bólu we mniе, nic już mnie nie zrani
Trochę krzywy deal, miało wspomóc, mogło zabić
Stos napalonych fanek, tylko muza między nami
Jestem dobrze pojebany, z każdym rokiem w większej skali
64 wersów, 6.3 AMG Shen, bardziej ready niż nigdy
Forma przelewa, od kiedy zmieniłem ten jebany temat, co niszczył
Zjadamy scenę nowością ze smakiem, bo apetyt non-stop jest wilczy
Pierdolę standardy rapowe, choć nie powiem, portfel mi przytył
Ogromna jest mapa i robiąc ten projekt dla całego Bytomia shout-out
Tu ludzie się gubią, jak siano w kasynie i nie będę kłamał
Na sześć dych wersów jebania w bawełnę, to niezłą aferę poskładałbym
Wiem co chcecie, co weekend dym, brudny śnieg i litrami lean, lot długi jak numer VIN
Jak zacząłem rapować, to najbliższy ziomal powiedział mi "skończ rapować"
Teraz ten sam ziomal, buja się do tego, jak chory na tiki u neurologa
Młody zobacz, życie przewrotne, jak na ośce towar
Omal od niego nie jebłem, ponad to od czarnej rzeki zobacz jaki los jest teraz
Teraz ze studia na studio przez studio na studio, robię co rano i robię za późno
By spalał się diesel jak kolejną rundę jedziemy przez miasto bez celu
Jebać frajerów i każdego typa, co równa się zeru
Kolejny wers ma mieć za dużo gniewu, w sumie bez niego to nie miałbym tekstu
Licz na przegraną, jak wkurwisz na wejściu mnie
Cały czas chodzi o pieniądze, na szare dni mijają miesiące
Diamenty chcemy mieć mieniące, viewsy choć trochę jak Beyonce
Wszyscy idą po nie galopem, bo o dobrobyt jedno, a zajawa drugie i rozjebać grę równa się bank,
shout-out dla matki, co kuma slang
Trochę rozbił się już GUGU GANG, taka natura tej ziemi
Co łączy też dzieli, jest typo co odjebał tyle, że nie da się z tego wybielić
I dalej to mieli, tego nie zmieni tak łatwo jak koloru feli
Który to już rok, kurwa powiedz mi, przelicz
Jebać to, zaczynam nowy dzień
Nowy dzień, nowy swag, nowa szansa
Te życie, które mam, kiedyś sen to był
Gram festiwal i remizę, pora wracać już
Trzysta na godzinę, zachowania kompulsywne, jechałem na ostatnie piętro, utknąłem w windzie
Pyta gdzie jest stary Shen, stary Shen to "XD"
Ludzie zakładają maski, ja mam chain i filter
Pyta jaki smak, kiedy ojebałem system, mam gruby plan, ale nie myl go z pliskiem
Zawsze jak ruszam, to, hah, z piskiem
Ona mówi, że czuje magię do kreski, mała
Wiem, co potrafisz robić dla atencji, mała
Na playliście mój track to jest "best" pisz, mała
Mała, składam litery jak jebany Szekspir, mała
Spędziłem sylwester w psychiatryku, spędziłem urodziny na odwyku
Ty robisz dwa kroki w tył, a ja zaraz mam może dwa kroki do szczytu
Spędziłem za to na trawie , piszą, że wrzuciłem Bytom na mapę
Pamiętam, jak brałem dwa różne tematy, by za mieszkanie jakoś zapłacić ratę
Jestem za bardzo przy ziemi, chemia w mej głowie się prosi odkleić
Kiedyś o tony za dużo zieleni, a teraz o tony za mało zieleni
Mimo to czystość się ceni, jak padam na mordę, to bracia dodają nadziei
W realu jest daddy, kiedy ma manię to baby, nie musisz mi ścielić,
ta noc będzie heavy, ta noc będzie heavy
Żyję w chmurze i pierdolonych nerwach
Dobrze, że mam muzę, leci od serca do serca
Czysta karta, inaczej mogę przegrać
Mendelejewa na pamięć zna moja nerka