[Zwrotka 1: Bonson]
Te, skończ może wysyłać z dupy żale, bo tu każdy rzeźbi
A jakie bale montowało się za dwa trzydzieści
Kac był piękny, ale nie tak żebym za tym tęsknił
No ale weź się nie wkurw kiedy nagle każdy trzeźwy
Spotykam zioma i z daleka widzę jakiś niezbyt
Na start mi pierdzi jakieś gnioty z dupy, spadki giełdy
Mówię wpadnij coś tam, bo ostatnio jak przyjezdny
A ten, że wpisze mnie w kalendarz gdzieś za dwa weekendy
No to pa i weź se najlepiej w palnik jebnij
Albo se zaszyj wentyl i się kurwa nazwij świętym
Prężył się panicz pięknie, jeszcze chwila ciach i pęknie
Skończy jak każdy śmietnik, grube baby, alimenty
Pierdoli we łbach się i nagle wszyscy tracą jaja
I nie ma jak pogadać, ktoś ci każe chlać od rana?
Odchodził gardząc palant, bo Pan mu światło wskazał
To chujogłowie za daleko zaszło, nara
[Break: Bonson]
Mają rodzinę, swoje plany, mają brzydkie baby
I co niedziele biorą jej na fryt kebaby
I z oczu bije im, że chyba poszły w pizdę plany
A taki byłeś cwany, po co skoro zysk jest marny?
[Zwrotka 2: Laikike1]
Jestem Marcin, piłem jutro wódkę
I jestem tutaj wczoraj, bo walczę o jutro skutkiem
Czego jest moja nieobecność, jestem skąd indziej
I powiedział mi to lekarz, który ma mnie w piździe
Bardzo miło mi powitać grono dramy na krzesłach
Z takich jak wy robiło się petardy na sylwestra
Wasze mamy wolałyby wolę walki i jutro
Będziecie jak puste lalki, które nie potrafią mrugnąć
To jest Wojtek, ma strachy za sobą
I z ciepłym karbatkiem ściągał nachy pod samogon
To naprawdę szokujące, że nie trzymał stolca
Też bym się pewnie pochwalił, że coś zjadłem od miesiąca
Karyna ma drugi stage, paraliż senny
Nie dość, że się obudziła to nie może wstać po ręcznik
Dotykam ją dla beki, jakbym to nie był ja
I może przyda się ręcznik, żeby nie było plam
Chcą się zabić w nocy rano piją kawę
I ten odwyk strzałem z procy jest jak życie w Warszawie
Pierdolę taki system, jestem fanem z domu z musztrą
I jak mi podsuniesz wyjście to zeń wyjdę z framużką
Down Tau tłumaczy ludziom, że niesie im w poście światło
W takim razie czemu kurwo koncerty nie są darmo
KęKę ma problem jak ktoś dzwoni na bombie
I to ma niby wystarczyć ci, nie jesteś ziomkiem
"Nie jesteś na telefonie już, arrivederci"
I tu tak samo mówił Sokół jak się już uniezależnił
Pierwszym krokiem w terapii jest być blisko ławek
I jebać to co piją tylko rozmawiać o sprawie
Przyznać się, że kurwa, nie masz szans jak będziesz płynąć
I każdy to zrozumie, bo wie, że jest z rodziną
Nikt cię nie wyśmieje jak to powiesz, nikt nie splunie
Ich ego każe być kolegą, bo potrzebujesz
I będą dla ciebie jak te ławki spalą w chuj
Jesteś z ziomkami od flaszki, jak nie pijesz to luz
Chcą wiedzieć jak ci idzie, to dla nich przymus
Trzymali Cię do chrztu to spokojnie zdejmą z klifu
Wkurwia mnie terapia w Polsce, sram na ten syf
Jak już z czymś kończę to nie chcę być zły
Chcę być otwarty, nie zamykać się na sny
Które budowałem nie na żarty, z nie byle kim
[Break: Laikike1]
Pozdrów ode mnie swoją piękność
Jak znowu będziesz na stacji
Możesz udawać, że to przeszłość
I nie macie już relacji
Możesz se wmawiać, że to pękło
I że tankujesz tylko oktan
Ja łączę to z szarlatanerią
I kurwa skoczysz kiedyś z okna
[Outro: Bonson]
Jestem Damian, obiecuję, to ostatnia ćwiartka
Za to, że piję aż się zrzygam to oskarżam Matka
Bo jak jest schadzka, to jest nafta, żeby zapić problem
A poniedziałek tu, to taki mały piątek
Andrzej nie chla, Krystek nie ćpa, Olga się nie rucha
Chociaż nie, ona ma przerwę, bo ją piecze dziupla
Ja to szanuję, robi se co chce i się nie zmusza
I jak ktoś jej truje, że ma problem słyszy: „weź wykurwiaj”
[]