Tak się złożyło, że to już trzecia duża muzyczna publikacja, której mam zaszczyt być współautorem. Całkiem niezły wynik jak na osobę w wieku trzydziestu lat i niezłe podsumowanie ponad dziesięciu lat zawodowej pracy jako dziennikarz. W hip-hopie popularny jest termin paying dues, czyli spłacanie długów wobec gatunku, a nawet całej subkultury. Za sprawą tej publikacji spłacam go w pełni
Gdy słuchałem w drugiej połowie lat 90. płyt Trzyha, składanki „Smak B.E.A.T. Records” czy kompilacji Volta, nie spodziewałem się, że za jakiś czas będę recenzował kolejne wydawnictwa, robił z ich twórcami wywiady, a z częścią tak zwyczajnie się kolegował lub nawet przyjaźnił. Dojrzewałem równocześnie z polskim rapem. Od przegrywanych taśm do momentu, gdy nasi raperzy współpracują z uznanymi twórcami ze Stanów, ich klipy cieszą się wielomilionową oglądalnością, a płyty sprzedają na tyle nieźle, by coraz więcej artystów odważnie mówiło – tak, na tej muzyce można godnie zarabiać
Sytuacja zupełnie inaczej się ma z rynkiem rapowego dziennikarstwa, bo niespecjalnie mamy gdzie pisać. Relacja media a polski hip-hop wygląda dramatycznie. Szkoda, ale patrząc chłodnym okiem, to jednak całkiem normalne – nie zawsze udaje się wszystko, najczęściej muszą być jakieś ofiary, tutaj stał się nią rynek prasy. Skoro dostaliśmy możliwość przygotowania tej publikacji dla Narodowego Centrum Kultury, o czym jeszcze kilka lat temu nie miałem nawet prawa marzyć, to też jakoś niezręcznie na cokolwiek narzekać. I ja robić tego już więcej nie będę
Jest to zaś idealne miejsce, by podziękować. Po pierwsze oczywiście rodzicom za to, że zawsze mnie wspierali w realizowaniu pasji – kupowali mi płyty, kasety, dawali pieniądze na prasę, z dumą, ale i z uwagami czytali to, co pisałem. Łatwiej realizować życiowe marzenia, gdy wspierają cię najważniejsi i najbliżsi ludzie – dziękuję. W drugiej kolejności wyrazy szacunku i wdzięczności dla wszystkich osób, które pomagały szlifować pióro, dawały szansę wykazania się. Ukłony dla artystów, których miałem okazję poznać bliżej przez ten okres, bo to Wasza muzyka inspirowała, ciekawiła, pobudzała do refleksji, dawała emocje. A pasja i emocje w życiu są zdecydowanie najważniejsze. Serdeczności też dla wszystkich czytelników, bo to oni są najważniejszymi recenzentami naszej pracy
Przyznam szczerze, że nie lubię pisać takich tekstów. Nigdy nie wiem, na co przede wszystkim postawić nacisk. Wiem za to, iż dzięki muzyce, a głównie hip-hopowi, przeżyłem w życiu tyle niezapomnianych chwil, że zabrakłoby miejsca, aby je opisać. Fascynująca przygoda, a to wydawnictwo całkiem nieźle ją podsumowuje. Pozwoliło też przypomnieć sobie wszystkie nieprzespane noce, które poświęciłem na słuchanie, analizowanie, spisywanie wywiadów, powroty z koncertów, ale też to, co lubię szczególnie – rozmowy o muzyce, przekomarzanie się, stawianie na swoim bądź pokorne przyjmowanie argumentów dyskutantów
Na końcu nie mogę nie podziękować Dominice, Marcinowi, Tomkowi i Kamilowi – zrobiliśmy to. I niezależnie od tego, ile było nerwów i momentów, gdy z wyczerpania człowiekowi mieszały się już literki przed oczami, to pisząc te słowa, trochę jednak żałuję, że to już koniec. Z drugiej strony – każdy koniec to jednocześnie początek...