Dzięki rodzicom za geny, raperom ze sceny,
Że są PLN-y, choć nie było – to wiemy.
Koncerty za zwroty, ze spaniem kłopoty,
Pierwszym porannym pociągiem powroty.
Aha, dzięki ci, Polsko, dzięki WWA,
CNE – Cennik, hip-hop gaduła…Pozwoliłem sobie na małą prywatę i właśnie zacytowałem sam siebie. Utwór „Dzięki, dzięki” nagrałem wspólnie z Wujkiem Samo Zło dwa lata temu. Miał być pewnego rodzaju hołdem oddanym ostatnim dwóm dekadom mojego życia. Tytułem nawiązałem do piosenki „Thank You” jednego z moich ulubionych raperów z USA, Jaya-Z. Ponieważ w tej publikacji wiele tekstów zostało przeanalizowanych, to ja pozwolę sobie tutaj, w posłowiu, rozwinąć myśl z przytoczonych wersów.
Na początku całym sobą dziękuję moim rodzicom za to, że przekazali mi w genach miłość do muzyki i pewną artystyczną wrażliwość na świat. Mój ojciec jako muzyk przeżywał różne fascynacje, kiedy ja byłem dzieckiem i chłonąłem to podświadomie – od Boba Marleya i innych nagrań reggae, przez Pink Floydów, Boba Dylana, po Jana Kelusa i Wolną Grupę Bukowina. Potem mama zabrała mnie do Ameryki, gdzie – jak już wspominałem we wstępie – nasiąkłem rapem.
Po powrocie miałem szczęście poznawać ludzi, którzy byli pionierami w graffiti i w polskim rapie. Ekipy takie jak NBK, DFC, JWP, DNS, WC, WTK, RA, NSF, DOT, Mad Crew ukształtowały mój hiphopowy światopogląd i za to im jestem wdzięczny. Szybko zorientowałem się, że spray z farbą powinienem zastąpić mikrofonem, długopisem i kartką do pisania tekstów. Okazało się, że również bez kartki dobrze sobie radzę, improwizując. W ten sposób zaistniałem i wraz z WSZ-em utorowałem sobie drogę na scenę. W tym czasie osób freestyle’ujących w Polsce było dosłownie kilka, ewidentnie wybijali się Jajonasz oraz O.S.T.R. To był rok 1998. Powstawały pierwsze gazety o kulturze hiphopowej, a moja znajomość środowiska i łatwy do niego dostęp skusiły mnie do pisania o tym zjawisku i robienia wywiadów z raperami. Potem upomniała się o mnie telewizja. To hip-hop otworzył przede mną wszystkie drzwi do przyszłości.
Podczas koncertów spotykałem się z raperami z różnych stron Polski, co inicjowało nowe projekty i szalone sesje nagraniowe. Wtedy nie zarabialiśmy na tym praktycznie nic, robiło się to zpasji idla samorozwoju. Nowe utwory znajdowały się na nielegalach, które potem ludzie przegrywali z kasety na kasetę. Bardzo często jedyne honorarium za granie stanowiły zwroty kosztów podróży. Wracało się nad ranem pierwszym pociągiem lub spało się kątem u kogoś w domu, bo o pokoju hotelowym można było pomarzyć. Takie początki uczą pokory, pokazują, kto angażuje się z całego serca i nie podchodzi do hip-hopu koniunkturalnie. Prawie wszyscy wielcy naszego rapu zaczynali w ten sposób i czekali po dobrych kilka lat na to, by pojawiły się z tego PLN-y, polskie nowe złote. Ważne, aby pieniądz nie był motorem działań, tylko nagrodą za wkład, poświęcenie i zaangażowanie.
Cieszę się, że byłem świadkiem narodzin tego, co obecnie jest już dojrzałym przebojowym dwudziestoparolatkiem. Rozpiera mnie duma i radość, że hip-hop w Polsce jest jednym z najprężniej rozwijających się gatunków w momencie, kiedy w wielu innych krajach już dawno przebrzmiał. Obecnie młodego słuchacza nijak nie da się oszukać produktem, a popularność rapu świadczy o autentyczności i swojskim charakterze. W związku z tym widzę świetlaną przyszłość dla polskiego rapu, jeśli tylko dalej będzie używać swoich kanałów dotarcia do ludzi i obejdzie bez prób dopasowania się do mainstreamu.
Na koniec wielkie słowa uznania dla osób pracujących nad antologią. Środowisko hiphopowe nie zawsze jest skore do współpracy i czasem ciężko jest ustalić fakty. Trzeba mieć na to swoje metody i znać się na rzeczy. Kamil „Jakuza” Jaczyński, Andrzej Cała, Marcin Flint i Dominika Węcławek – Wam właśnie dedykuje słowa refrenu piosenki, którą już tu cytowałem:
Dzięki, dzięki, dzięki – doceniam, co mam,
A mam tak samo jak Ty!