Jan Gajdowicz, ur. w 1983 roku w Łodzi. Raper i reżyser hiphopowych wideoklipów, okazjonalnie producent. Przez większość kariery funkcjonował po prostu jako Janek bądź Jasiek, bowiem imię to było wśród znajomych wystarczająco rzadkie, by go wyróżniać. Dał się poznać jeszcze za sprawą LWC, owianej legendą formacji O.S.T.R.-a, jednak właściwy, mocno spóźniony, pełnowymiarowy debiut zaliczył dopiero z grupą Afront. Choć album „A miało być tak pięknie” i jego następca „Coraz gorzej” nie odniosły znaczącego rynkowego sukcesu, funkcjonowały wśród słuchaczy w roli „ulubionych albumów ich ulubionych raperów” i zawierały materiał spontaniczny, bezczelny i bezpretensjonalny, w warstwie producenckiej nienachalnie nawiązujący do złotej ery hip-hopu tudzież jazzu i funku. Gajdowicz zmieniał się za mikrofonem z Kasem, sąsiadem przez ścianę i przyjacielem, dając zdominowanej przez solistów scenie przykład wzorcowej chemii między raperami. Wykraczające poza muzykę miejską zainteresowania Gajdowicza zaowocowały stworzonym z Markiem Dulewiczem rapcore’owym projektem Bakflip. Solowy, sygnowany już pseudonimem Jan Wyga materiał „Wyga.co” był wypadkową muzycznej otwartości i zamiłowania do klasycznego hip-hopu, dostarczając dojrzalszych niż wcześniej przemyśleń. Tworzony wreszcie wraz z Igorillą projekt Polskie Karate wrócił do Afrontowej, impertynencko-hedonistycznej formuły, nad manifestowanie dorosłości stawiając energię oraz warsztatowe popisy. Już pierwszą płytą pokazał największe zalety Wygi – wypracowany, wyrazisty głos, dykcję i dynamikę rzadko cechującą studyjne nagrania. To z krążka pt. „Polskie Karate” pochodzi nagrany z zespołem Dwa Sławy utwór „W 3 dupy”, do którego teledysk obejrzano ponad 600 tysięcy razy.
Jasiek jest na łódzkiej scenie aktywny od półtorej dekady, ale nie rości sobie żadnych pretensji do miana łódzkiego pioniera. Kiedy zaczynał, od czterech lat funkcjonowała już Familia HP (początkowo jako Y.A.S.), udzielał się zespół Osiem Jeden, Drim Tim miał pierwsze osiedlowe przeboje, aThinkadelic był w przeddzień wydania płyty. W 1998 roku raper wstąpił wraz z nieodłącznym wówczas Kasem do LWC, funkcjonującej wcześniej jako duet w składzie O.S.T.R. (wtedy Mustafa) i Ahmed. Przydarzyło się to w niezwykle hiphopowych okolicznościach. – Poznaliśmy się za sprawą grafficiarskiego konfliktu. Pomalowaliśmy – a właściwie to Kasina, bo ja jedynie pomagałem – najfajniejszą ścianę na osiedlu. Wówczas podpisywaliśmy się mało ambitnie jako Cannabis Crew. No i panowie nam to zamalowali, a w rezultacie doszło do konfrontacji na osiedlu. Byliśmy trzy lata młodsi, więc spietrani. Ale że wykazywaliśmy już skłonność do rapowania, darząc je zainteresowaniem analogicznym do malowania i deskorolki, szybko się nawzajem zrozumieliśmy – mówi Wyga. Wznalezieniu wspólnego języka niewątpliwie pomógł freestyle, który w zbierającym się na podwórku trzydziestoosobowym gronie był bardzo ważnym zajęciem. Po LWC zostało demo z 1999 roku pt. „Dwie strony historii”. Prób reaktywowania formacji było później kilka, a najbardziej oficjalną pamiątką po niej jest utwór zamieszczony na solowej płycie O.S.T.R.-a „HollyŁódź” z 2007 roku. Ostrowski zajął się własną karierą i zbliżył się do Obozu TA, z którym Jaśkowi i Kasowi po drodze już nie było. Nie zaprzestał jednak motywować dobrze rokującej, choć leniwej dwójki. Panowie poszli zatem na swoje.
W 2000 roku powstał Afront. Języczkiem u wagi był DJ Funktion lub Funksion, trzeci jego członek, bowiem wtedy niewiele łódzkich grup mogło pochwalić się DJ-em. Janek postawił domowe studio i zaczął próbować swoich sił w produkcji, co zapewniło trio konieczną niezależność. Pierwsza, podsumowująca półtora roku działalności płyta ukazać się miała we wrocławskim Blend Records. Drugie miejsce w konkursie odbywającym się przed kilkutysięczną, zebraną w Hali Ludowej widownią dało wydawcy Markowi Gluzińskiemu pretekst, by w łodzian zainwestować. Nic z tego nie wyszło, za to dwuletni już materiał wykupił Tytus z Asfalt Records. A jednak Afront nie chciał go już wydawać. Zamiast tego przygotował nagrane na podkładach O.S.T.R.-a „A miało być tak pięknie” (2004). Rap Jaśka i Kasiny zawsze miał swój początek w wielogodzinnych improwizacjach będących grupową specjalnością – wystarczyło wynaleźć abstrakcyjne hasło, by później oplatać je siecią artykułowanych na bieżąco słów. Muzyka ciążyła ku jazzującemu brzmieniu „Midnight Marauders” nowojorskiego A Tribe Called Quest. Dwa lata później płyta znalazła następcę w postaci „Coraz gorzej” (2006). To był inny krążek – pochłonięci imprezami, studiami i życiem uczuciowym twórcy nie spotykali się już codziennie, zaś wcześniejszy udany występ Afrontu na płycie Metro „Antidotum” zaowocował tym, że brzeski producent zajął się muzyczną oprawą całości, zapewniając beaty trudniejsze w odbiorze, utrzymane w klimacie kalifornijskiego labelu Stones Throw. Wobydwu przypadkach recenzje były dobre, ale sprzedaż – znikoma.
Janek się nie zniechęcił. Miał w zanadrzu inny projekt, rozpoczęty jeszcze w 2005 roku Bakflip, gdzie do riffów Marka Dulewicza dawał upust rockandrollowej części swojej natury – jak mówi – „wychodząc za mikrofonem z siebie”. W 2006 w internecie znalazł się materiał „Kę kę kę”, po kilkunastu miesiącach dostępny również w wersji fizycznej. 2008 rok to premiera kolejnej pozycji w Bakflipowej dyskografii – „12 nędznych ludzi”. Inicjatywa z pogranicza dwóch muzycznych światów w żadnym na dobre się nie zakorzeniła. Z dużo większym oddźwię- kiem spotkała się płyta „Wyga.co” (2012) podpisana już nowym pseudonimem Jan Wyga, ale również przygotowana z Dulewiczem i wydana w należącej do niego oficynie Embryo. – Zrobienie materiału solowego bez wokalnego wsparcia było dla mnie wyzwaniem, występy natomiast – ogromnym stresem. Kiedy miałem przy sobie na scenie takiego kozaka jak Kas, wiele rzeczy uchodziło nam płazem, rozpracowaliśmy takie kwestie jak ruch sceniczny, zawsze mieliśmy jak odwrócić uwagę – wspomina Janek. Tym razem zadbał o to, co wcześniej nie było silną stroną płyt z jego udziałem – odpowiednią strategię marketingową, silną identyfikację wizualną, logiczne następstwo towarzyszących albumowi wydarzeń. Często przemy- ślane, a nie jak wcześniej dyktowane impulsem teksty przedstawiające łódzkie życie pełne pracy, używek, muzyki i pasji do niej napotkały eklektyczną oprawę łączącą funk z rockiem, jazzem czy nawet bluesem.
Funk stał się motorem napędowym wydanego w 2013 roku, dobrze przyjętego „Polskiego Karate”. Wydze w hiphopowej szermierce towarzyszył poznany jeszcze w 2005 roku Igorilla, raper w duecie Syrop, udzielający pod właściwym imieniem i nazwiskiem Igor Seider w funkcore’owej Mama Selicie. Na fotel producenta wrócił zaś Metro. W chwili oddawania książki do druku trwały przygotowania do trzeciej, powrotowej płyty Afrontu. Wiadomo na razie tyle, że nie będzie w klimacie dwóch pierwszych płyt. Jan Wyga zakończył współpracę z Dulewiczem, wynosząc z tej znajomości wiedzę dotyczącą technicznych aspektów pracy w studio i rozwinięty muzyczny gust, co uczyniło go jeszcze bardziej samodzielnym. W przyszłości chciałby animować niezależne wydawnictwo, choć na razie pochłania go przygotowywanie teledysków swoim kolegom po fachu.