Bazzi opowiada tutaj o niemożności związania się z kobietą, z którą jest blisko, a która liczy właśnie na stałą relację z nim. Chłopak próbuje wyjaśnić tutaj swoje motywy, próbuje uświadomić dziewczynie, że nie może liczyć z jego strony na nic więcej. Dla niego stały związek nie istnieje, przynajmniej na tę chwilę.
Jednocześnie narrator stara się zrozumieć sam siebie, sam przed sobą wytłumaczyć dlaczego tak wygląda jego podejście. Może to przeszłe doświadczenia nauczyły go takiej ostrożności, uczyniły tak oziębłym. Bo kiedyś taki nie był, kiedyś ufał, zawierzał, kochał.
Wciąż ma jednak nadzieję, że jego niechęć do stałości nie odstraszy dziewczyny, do której się tutaj zwraca. Najwyraźniej, mimo wszystko, zależy mu na niej i na jej bliskości. Nie podchodź jednak aż tak, mówi. Bo ucieknę.
Prosi ją więc by nie wyznawała mu miłości, nie mówiła o tym, jak bardzo go potrzebuje. Bo, po prostu, nie dostanie w zamian tego samego. Bo Bazzi jest zimny i daleki, bo pozostanie sam - taki już jest.