[Zwrotka 1]
Znasz to uczucie, gdy otwierasz oczy i wiesz, że to błąd był?
Że nie masz ochoty dziś na nic, a telefon dzwoni już piąty
Dzień niby jest spoko, niby nie stało się nic
To skąd te zjebane myśli masz w głowie, co robisz, by chciało się żyć
Obmywasz twarz, w lustrze widzisz kilka nowych blizn
Dotykasz dna, stwarzasz pozory, by dla nich wciąż być kimś
Chciałbyś usłyszeć jej śmiech, a wiesz, że jest w pracy i sama się wzbrania
Wyrzygujesz wczorajszą wódkę i odpalasz szluga zamiast śniadania
Znów o niej myślisz i masz nadzieję, że ona choć trochę też
Życie jest dziwne, wkurwia odległość dwóch tych miejsc
Nie masz co robić, masz w lodówce wódkę, więc lejesz se drinka
Dopiero godzina trzynasta, a nie masz czym zalać, więc chlejesz z kieliszka
Wiesz, że miałeś coś zrobić, dzwonią z wytwórni, masz zaległe sprawy
Wyłączasz telefon, bo nie masz odwagi powiedzieć im: "Tak, jestem słaby"
Zasypiasz ze szlugiem pijany, wstaniesz i pójdziesz się bawić
I wcale Ci nie jest do śmiechu, bo wiesz, że jesteśmy tacy sami
[Refren]
Czego wciąż mi brak, mam po co żyć
Obcy ludzie mówią, że zazdroszczą mi
Czego wciąż mi brak, czemu chce to mieć
Czemu jedna mała myśl rysą jest na szkle
Widziałem łzy, strach, gniew, nie zdziwi mnie nic już
Słyszałem krzyk, płacz, dźwięk tłuczonych kieliszków
Kocham Cię mocno tak, jak nienawidzę żyć, co poszło w piach, nie szkoda mi
I wcale nam nie jest do śmiechu, bo wiesz, że jestem taki, jak Ty
[Zwrotka 2]
Znasz to uczucie, gdy otwierasz oczy i wiesz, że jesteś obcy
Wszystkie twarze z wczoraj, to ludzie z przeszłości
Niby jest spoko, niby się działo trochę
I znów mówili, że to co robisz jest dobre, zrobiłeś parę fotek
Obmywasz twarz, w lustrze widzisz kilka nowych zmarszczek
Dotykasz dna, kaszlesz, rzygasz na umywalkę
Chciałbyś usłyszeć jej głos, zadzwonić później, sprawdzić
Wyrzygujesz wczorajszą wódkę, a ona pewnie się martwi
Patrzysz po pustym pokoju i wiesz, że nie wrócisz tu nigdy
Gadałeś pół nocy tam kurwa z każdym, setki rozmów, pobite kieliszki
I nawet gdy byli dla Ciebie, to nie ma znaczenia, bo wie, że za tydzień
Inne miejsca, inni ludzie, znów to samo, jakoś idzie
I może to kochasz i żyjesz dla nich
Łapiesz za flachę i pijesz, palisz
Łudzisz się jeszcze, że te kilka łyków, jakimś cudem obmyje rany
I schodzisz do auta pijany, a kumpel Ci mówi, że nie ma sprawy
I wcale Ci nie jest do śmiechu, bo wiesz, że jesteśmy tacy sami
[Refren]