[Zwrotka 1]
Z niedowierzaniem patrzę na ludzi, którym tu wszystko przychodzi z trudem
Nawet nie pytam ile to pali, stać mnie na psa, stać mnie na budę
Czasem się gubię w pieprzonym życiu, płace za błędy najwyższą cenne
Lata stracone mam bezpowrotnie, co tu pierdolić ziomuś więzienie
Złe informacje, wszędzie te prochy, policja bije, wódka nas psuje
Świat pojebało, nawet nie walczę, tylko się ziomuś dostosowuje
Nie oczekuje, że mnie polubisz, ani tym bardziej, że mnie pokochasz
Tak czy inaczej zostaje tutaj, do puki kurwa się nie wycofam
Towar na blokach i w rezydencjach, towar w więzieniach, wszędzie ten towar
Chuj tam po detal ludzie tam biorą, nie wyglądają jak okazy zdrowia
Wiem o czym mowa, igrałem z losem, tam pod hotelem też mogłem skonać
Bóg jednak czuwa o śmierć najwidoczniej, jeszcze nie była mi przeznaczona
Tak jak bohater znowu powracam, to dzięki fanom tak prosperuje
Nie sypie cukru tylko po stokroć, za ten stan rzeczy szczerze dziękuję
Wiedz, że szanuje twoje oddanie i nie traktuje cię jak jelenia
Zamiast hajs przepić kupujesz album, nawet sam nie wiesz jak to doceniam
[Refren x2]
To styl najświeższego sortu, na podwórka wrócił Chada
Znowu jasno sprawę stawia, trzeba z życiem stoczyć bój
Jestem świadom, że ta wizja jednak nie każdemu siada
Miałem czas się zastanawiać, przemyślałem sobie w chuj
[Zwrotka 2]
Pełną gotowość zgłaszam do walki, widzę niepokój
Na wrogich twarzach
Przeżyłem Oiom, przetrwałem piekło, zniosę tu wszystko, ból mnie nie zraża
Nigdy dość prawdy on nas i życiu, a więc na nowo
Prawdę obnażam
Jeśli nie jesteś na nią gotowy, lepiej zawczasu dzwoń do lekarza
Raperzy smucą, że jest im ciężko, chociaż są wolni, wciskają kit
Ja nie narzekam, że mam pod górę skoro wiem dobrze
Że idę na szczyt
Bit rozpierdala niczym eksplozja to dla gamoni kraina tortur
Pewnie by chcieli, bym nadal siedział i nie dostarczał
Świeżego sortu
Jeden za wszystkich, każdy za siebie, zamiast hejtować
Lepiej coś nawiń
Przed monitorem zgrywasz kozaka, lecz prosto w oczy
Brak ci odwagi
Pragnę zostawić tu coś po sobie, nim bezpowrotnie trafię
Pod ziemię
Więc się nie poddam, puki sił starczy walczę z największym wrogiem zwątpieniem
Nie raz nie wierzę, w to co tu widzę, więc się odwracam
I mówię z farem
Ja w to nie wchodzę, to nie mój klimat, jestem raperem
Nie jakimś klownem
Mam swoją szajkę w jednej osobie, rozkmiń to teraz
Żegnam cię chłopie
Zbyt długo żyłem w nieświadomości, ludzie pomogli
W łączeniu kropek
[Refren x2]
To styl najświeższego sortu, na podwórka wrócił Chada
Znowu jasno sprawę stawia, trzeba z życiem stoczyć bój
Jestem świadom, że ta wizja jednak nie każdemu siada
Miałem czas się zastanawiać, przemyślałem sobie w chuj
[Zwrotka 3]
Bóg mi pomaga, znosić to wszytko, choć nie jest dumny z niektórych ruchów
Już obolałe pewnie ma dłonie od zaciskania cierpliwie kciuków
Czasem przeklinam sam siebie w duchu, bo nonszalancko
Idę przez życie
Zgubne nałogi ciągną się za mną, chyba już pora odciąć kotwice
Wszystko jest dobre w zdrowych granicach, ale kojoty
Lecą na całość
Parę kolegów już pożegnałem, dawno ich życie sformatowało
To nie makaron na twoje uszy, jesteś w zamieci to chuja zrobisz
Mi się udało i koniec z końcem jakoś związuje wdzięczny losowi
Nie stoję skromnie w tylnym szeregu, cały czas ćwiczę
Ciągle coś robię
I nie pozwolę za żadne skarby, by mój potencjał leżał odłogiem
Jak jesteś wrogiem to wypierdalaj, jak kibicujesz to przybij piątkę
Jestem olbrzymim fanem Chrystusa, serio to działa odmów koronkę
Nie zrezygnuje ze swoich marzeń, na rewolucje jestem gotowy
Wciąż się rozglądam no i pilnuję jak bym ciągle na warunkowym
Chcę mieć dobrobyt, dość wycierpiałem, teraz to pragnę
Tylko spokoju
Styl najświeższego sortu dostarczam, nie chcę siedzieć już
Po uszy w gnoju
[]