[Zwrotka 1: Chada]
Nie chcę być taki jak oni, no i wszystko na temat
Wciąż się dręczyć i żyć z kobietą z przyzwyczajenia
Nic nie zmieniać na lepsze, iść ze spuszczoną głową
W żaden sposób w ogóle nie czuć się wyjątkowo
Nie chcę wstawać nad ranem, ani żyć na walizkach
Mieć świadomość, że robię wszystko tak na pół gwizdka
Nie korzystać z wolności, poprzestawać na próbach
Całe życie przechodzić w jednej parze obuwia
W nocnych klubach nie bywać, nie mieć pasji i kwitu
Żyć bez marzeń i tego cholernego dreszczyku
Chodzić jakby do tyłu, bać się nawet oddychać
Patrzeć w lustro i widzieć jedynie niewolnika
Wciąż potykać się tylko, nie uśmiechać i nie śnić
Nie mieć kumpli i ciągle się poddawać depresji
Bać się o oszczędności, maskować siwe włosy
Wciąż udawać, że tak naprawdę nie ma się dosyć
[Zwrotka 2: Zeus]
Nie chcę być taki jak oni... Oni - japońskie diabły
Siać złą energię, później zebrać plony złej karmy
Nie taki los mi pisany - wierzę w to
Nawet jak taki, pieprzę to, zmienię go
Jak zmieniłem nieśmiałego siebie w to zwierzę na scenie, które żre peleton
Ale zawsze fair play, bo nigdy bym nie chciałbym taki jak oni
Wolę nie trząść grą, ale nie być fake’m co o prawilności pierdoli
Byleby zarobić coś, byleby zakosić sos
Gdybym był tak jak oni, unikałbym swoich odbić, bo wstyd #monie love
Nie chcę się godzić co krok na pół środki
Codziennie znosić horror, gdy wkładam klucz do drzwi
Z myślą: „Miało być, sorry, nie tak
Prysnąć lepiej, niż trwać. Bierz te nogi za pas!”
Co to, to nie. Nie chcę tak wpaść w tę monotonię
Gotowy do opcji domu i kto to wie co jeszcze
Bo wiem, że kiedy zwietrzę szczęście wreszcie
Wtedy wezmę i dopieszczę tę powierzchnię (Blink!)
Nie chcę się w domu czuć jak więzień Sing Sing
To nie miejsce na szczęk krzyżowanych kling
Mój ring jest na zewnątrz, tam to mogę być zły
Lecz nie chcę taki być, kiedy obok jesteś Ty
[Refren x2: Chada]
Nie chcę być taki jak oni, ślepo zgadzać się z matką
Być z małżonką a w myślach fantazjować z sąsiadką
W niczym nie widzieć sensu i na starość tu zgnić
W końcu odkryć przed śmiercią, że nie umiałem żyć
[Zwrotka 3: Pih]
Nie chcę być taki jak oni, zwiedzić chcę trochę globu
Trumna nie ma kieszeni, hajsu nie wezmę do grobu
Lecę na wyspę z żoną, boso plażą dziś idę oni
Prosto do banku, motyl bez skrzydeł
I nie jestem łapczywy, wystarczy mi trochę
Z resztą, sukces nie zawsze widać gołym okiem
Nie chcę być taki jak oni, dupą nie zbije dna
Nie ma że boli, nie skoczę pod TLK
Kiedy mogę pomagam, wyrzutów sumienia nie tłumie
Oni - adopcja dziecka z Afryki za marną stówę
Drenaż życia przez kraty, brat dostał bilet
Już wystarczy, kryminał trafił moją rodzinę
Pić piwo bez alko, kawę bez kofeiny
Ręce wbite w kieszenie, kosić wzrokiem trawniki
Nie chcę być taki jak oni i oddychać tu z musu
Słuchać odgłosów życia w pieprzonym przygłuchu[?]
[Zwrotka 4: Rover]
Znów muszę wybrać imiona marzeń, którym przylepie skrzydła
Jak odetną moje, nowe niech rosną na bliznach
Nie chcę łaknąć życia tak, że ambicja wyrzyga serce
A mróz uczuć zeszkli mnie jak statek w pieprzonej butelce
Może dlatego nie chcę być jak ci tworzeni na korpo-taśmach
Co tylko, trzymając dziecko, czują życie na palcach
Matka gotuje za dnia, żona ma uczuć antrakt
A krawat jakby mocniej wciskał grdykę do gardła
Nie chcę struchleć, gdy zobaczę w lustrze ojca twarz
I dowiem się, że te dwa różne życia różnił tylko czas
Koniec końców, nie chcę walczyć jak Majdan
Radziu, Doda nie wróci, jak Krym poszła do diabła
Nie chcę w końcu być jak ci co mówią z kim mam nagrać
Nie powiem nawet "pies was jebał", bo to mezalians byłby dla psa
Trzymam dziesięć złotych na dzień i świat w dłoniach jak Atlas
Nie chcę być jak ci, co życia nie dźwigną na barkach
[Zwrotka 5: Paluch]
Mówi lepszego życia diler, mój towar czujesz na mile
Stoję dziś na rogu ulic, lepsze życie i piękne chwile
Gorszego życia killer, ziom
Nie jestem jak oni i nie chce trzymać życia w przestrzelonej dłoni
Ciągle za czymś gonić, w biegu, nie widząc już drogi
Ich najlepszych przyjaciół tworzą dalecy znajomi
Ludzki komis: poznać, wykorzystać, sprzedać
Nie ma przebacz, dzieli nas ogromna przepaść
I niech spala cię chuj, kiedy widzisz jak mam dobrze
I niech spala cię chuj, bo potrafiłem się podnieść
Za uszy do ściany przybici na gwoździe
To czuję, gdy widzę podejście zazdrosne
Nie chcę być jak oni, porażki kibole
Poświęciliby swe życie żeby zrobić Tobie gorzej
Jesteś małolatem? Zrozumiesz jak dorośniesz
I choć myślisz, że masz ciężko
To nigdy nie będzie prościej
[Refren x2: Chada]