Życie to kasyno, ale nie w Las Vegas
Ludzi tylko chciwość kieruje teraz
Podeptana miłość, a przyjaźni nie ma
Każdy szuka, gdzie jest bilon, szuka jak się sprzedać!
Perspektywa taka mnie przeraża
Chociaż tak, jak każdy tutaj też uprawiam hazard!
Ktoś rzuca karty, ma piątego asa
W tej pieprzonej talii do gry bez zasad!
Nie chcę w się porwać ten wyścig
Jak durnie się dorwać do źródeł korzyści
Bo życie to dziwka i z uczuć wyczyści
To tylko przygrywka, gdy liczą się liczby
Ja większość tych złudzeń posprzątam wraz z kurzem
A zresztą na luzie i zapał też studzę
Nie zdepczą mnie ludzie tu wśród setek uciech
Mam tylko przeczucie, że stracą nim wrócę
Nie łudzę się, muszę tu obrać kierunek
Nie chodzi o hajsu pulę, a szacunek
Dla samego siebie, bo dobrze to czuję
Że wolę stać obok, niż w tłumie kurew!
Nie wiem, czy rozumiesz
Dla mnie to prosty rachunek
Biorę ze sobą doświadczeń ładunek
I sunę, jak umiem, choć wiadomo, z trudem!
Stoję przy stole i rzucam, co los rozdał
Upartość i konsekwencję, wiem, że można
Bo wartości najwięcej nie na kontach
Jej maksimum ma serce, a ty zostaw
Jeżeli nie wiesz o czym mowa...
Jeżeli chcesz, szukaj szczęścia w banknotach
A jeżeli wiesz, że to chujowa droga
To z innych perspektyw na to życie popatrz!!!
Życie to kasyno, jak u Scorsese
Większość widzi tylko siebie, spójrz szerzej!
Niektórzy poszukują drzwi z napisem „eden”
Bo nie wiedzą, że liczy tu się pewność siebie!
Przyglądam się z kartami w dłoni
Nie chcę się dać zaskoczyć, oni
Lubią oszustwa i nie patrzą w oczy
Ja rzucam, poker... Po nich? Co ty!
Nie mam wyboru, mam czyste sumienie
Do samego zgonu, kierunek jest jeden
Typ od mikrofonu i z brzmieniem, co scenie
Nie daje do głosu już dojść – milczenie!
Wiele poświęciłem i nie kończę
Choć wielu rzuca krytykę – bardzo dobrze
Pakuje krytykę w panikę, a postęp
Mam z płyty na płytę – im trudno to dostrzec!
Nie chcę prawić tu bragga, jak kiedyś
Pierdolę ich brawa, chcę tylko oceny
Bez stronniczość, bez ściemy
Odcinam się, też mam swoje problemy!
A jednak non stop w rapie
Uparcie, trzymam się tego – nie potrafię
Powiedzieć „koniec” - to nie jest łatwe
I chętnie posiedzę dłużej w underground'zie!
Nie wiem, czy to jest kwestia talentu
Bez względu na to mam sporo sentymentu
Do lat, gdy pędu mi dodał rytm bębnów
Gdy za mną dość błędów, by mówić o szczęściu!
To nie kłopot, zajawka
Nie po drodze z flotą, swoje doświadczam
Wciąż czuję młodość, choć życie to matnia
Z uniesioną głową iść to sztuka – prawda...
Wielu mówi, ale słuchać już nie chce
Ważne, by „lubić to” - słuchacz nie koniecznie!
Paru pragnie podnieś poprzeczkę
A nie chcą się podnieść z kolan, bo tak lepiej!
Mam chyba prawo coś o świecie sądzić
Po kilku dziwnych akcjach z przeszłości
Poszła się jebać chęć niezależności
Lecz wciąż mam energię, by powrócić do gry
Niech nie dziwią cię moje słowa
O losie, bo los mnie nie fair potraktował
Mówi to wieczny bankrut – bez porad
Dlatego chcę szczęścia, nie hajsu, popatrz!
Satysfakcja jest najważniejsza
Ja mam ją, a ponadto wierzę w potencjał
A jak coś masz moją gwarancję w tych wersach
Nie obchodzą mnie krytyki kryteria!
Nie muszę im wkręcać, że robię to z serca...
Wiesz, dlaczego muzyka jest piękna?
Gdy trafi cię nie będzie miejsca
Na ból, tylko myśl, jak poezja!
I albo w tym jesteś, bez spacji
Bez kalkulacji, w poszukiwaniu prawdy
Albo pochłonie cię hazard w kasynie
I nie będziesz żył, a liczył jak żyjesz!
To chyba nie jest życie...
Ta perspektywa mnie przeraża...
I zysków i strat już nie liczę
Przepraszam, pierdolę ten hazard!!!