[Zwrotka 1: Boxi]
Oślepia sztuczne słońce Cię, nakręca strach, napędza tak
Ustami łapiesz życie w dłoni, nić przerwana, słony smak
Nowy świat w bólu, gdy przychodzisz nagi, pomyśl sam
Nie znasz prawd, dat, ani króli świata, cofnij czas
Instynkt, stoisz tu, dziesięć metrów pasów jest
Na chuj biec, mandat chcieć, to czerwone - badasz je
Alarm ten w twojej czaszce, głos ci mówi - wahasz się
Nagle dźwięk, ryk silnika, tu przeleciał passat 5
Instynkt - kiedy na krawędzi życia pęka lód
Strzela tu, pod stopami gruntu nie masz teraz już
W rękach chłód, w nogach chłód, serce napierdala full
Jest tam twój kumpel już, daje rękę, żyjesz znów
To instynkt jak padasz na glebę, po ciosie w bani szum
Ty składasz piksele w ten obraz, chcesz podnieść się zanim gnój
Na barach tych będzie trenera tu nosił te pasy, wiesz
Ty zaraz on zejdzie na noszach, Ty czujesz - to instynkt jest
[Zwrotka 2: Onar]
Póki mam marzenia to żyję, łapię emocje łapczywie jak tlen
Jakbym miał klaustrofobię i się zamknął w windzie
Jak ryba na brzegu, gdy staw wyschnie
To się wcale nie musi skończyć dobrze, nie jesteśmy w kinie
Mówisz popcorn jest za słony, weź spróbuj moich łez
Jestem coraz dalej, więc mam coraz twardszy grzbiet
Oczy coraz więcej widzą, dłonie coraz więcej piszą
Coś mnie pcha w miejsce, w którym już byłem i mogę przysiąc
Na moją miłość do tej gry, a wokół wiele imitacji
Weź lepiej zamknij pysk, od rapu nie ma wakacji
Chcesz wejść i wyjść, kiedy tylko coś Cię trapi
A muszę biec i iść, bo jestem coraz starszy
Moja droga jest kręta, byłem pierwszy i ostatni
Spotkałem złodzei marzeń i ostatniej szansy
Deptali młodzieńczą naiwność w wypastowanych butach
Ale instynkt przywiódł mnie właśnie tutaj
[Zwrotka 3: Pyskaty]
Czuje chłód, ma dosyć
W nozdrzach smród wyczuwalny jak dotyk
Jej przyjaciel strach tańczy tu jak pan nocy
Z adrenaliną w żyłach czuje moc, narkotyk
Instynkt radził jej zastąpić chłód truchtem
W witrynach szuka wskazówek, znajdując chłód luster
Azyl za rogiem zamienia się w znów w pustkę
On szepcze, że to taniec śmierci, tłuste?
Przyspiesza kroku, znów jest w szoku, już myśli giną w natłoku słów
Krzyczy by dał spokój, już w boku nosi krew wokół ust
Biegnie do bloku, tuż ktoś tu stoi na rogu spójrz
Nie słychać kroków już, to twój puls, anioł stróż
Myślała, że to koniec, symfonię grają o beton łzy
Myślała, że to po niej, jej dłonie całe się lepią w krwi
Myślała, że to do niej, kiedy śmierć adresowała listy
Chłód, ból, strach, walka, instynkt