[Zwrotka 1]
To wszystko zaczyna się bardzo niewinnie
Kupuję bilet, kupuję ich parę
Bo zaczynam wątpić, że jeden wystarczy, a lubię te skoki
Z góry do dołu i znowu to samo
A wspinam się trochę, więc tracę czas chyba
Spadając w dół nie myśl ta o podciętych skrzydłach, a wzrasta adrenalina
Lubię tego kopa, a to chyba jest chore, bo przecież nikt o zdrowych zmysłach
Nie chce spadać, a poza tym w moment zwalnia, bo przypał
Nic tak nie trzyma w napięciu, jak dawka prądu, chyba mnie kumasz?
Jakbym poślinił palec, umieścił go w gniazdku - tak to rozkurwiam!
[?] łopoczą ochoczo okazję, sprzedaję bilet na następną turę
Kręcę się w kółko i tak do porzygu, chyba już mnie nie rozumiesz?
Nigdy nie jadę sam, wszystkie miejsca zajęte
Rzadko kto mocno się trzyma barierki
Siła odśrodkowa bawi się wnętrzem
Wykręca wątroby, żołądki, nerki
Karuzela melanżem [?] kacem, bileterki to kasjerki
Taka jazda, tempo wzrasta, teraz pusty portfel, przeklnij
Teraz chodź kroplę wódki przełknij
Dziś tu zdzira namawia Cię, żebyś wszył sobie pod skórę disulfiram
[Refren]
Miasto nocą jest jak Disneyland
Duże dzieci bawią się, nie chcą wracać do domu za wcześnie
Chcą wywołać u siebie śmiech
Sztuczny jak rozmiar źrenic, nic nie powstrzyma już zabawy tej
Kupić bilet, się zatracić
W diabelskim młynie wyobraźni, z logiką Kali pić, Kali płacić
Karuzele, skoki z bungee
I takie inny jazdy mam...
[Zwrotka 2]
Alko mordo, alko horror, alko bordo na ryju, kurwa
Wątro musi odrosnąć, Prometeusz, słuchaj
Jebać ten ogień, bo ludzie go nie chcą
A jak go przejmą, gotowy samozapłon
Wyobraź sobie ten kielon na miękko
Potem wir w głowie, jakby była pralką
Pierze Ci głowę ten gin w połowie
Bierze [?], to Twoje pieniądze i Twoje zdrowie
To zabrzmiało śmiesznie, jakby hipokryzja
Ale uwierz, że nie chce już nad ranem zdychać
Mimo to na wejście ten likier łykam
Wydaję pengę, jakbym ją wsypał
W sumie wsypuję, ale tylko na chillout
W białą bibułę, melanż jak plastyka
Języka, bo poginam na stylach
Nawijam, kiedy w głowie mam świra
I chyba tak musi być dzisiaj
Bo nie wiem co będzie jutro, nie ma co gdybać
Resztki pokarmu wypłukuje ślina
Nieministerialny chuch, buch
Łapię do płuc i mija mi chwila
Jakbym rozkminał koło tygodni dwóch
Bądź sobą i mnożą się tematy tabu
I pogrom zwiastować chce dzisiaj światu
Idiotkom, które motłoch, gadu-gadu
I morodom, które ciągną [?]
Ja - Hemingway drink, Ty lemingiem idź być
Gdzie indziej dziś i wcielisz się w tych...
[Bridge]
W tych amatorów mocnych wrażeń
Nie boli, póki sam siebie nie oparzę
Głowa za mała na to co się dzieje w weekend tu
Bite rekordy lotów, jak Vikersund
Jeden tydzień z dwóch, idę na lecznicę znów
Od wątrób do płuc boli wszystko
Boli wszystko, karuzele, skoki z bungee
Osiedlowe boże igrzysko...
[Refren]