[Urbek]
Wiesz, że używam biegle przekleństw (że niby jak?)
Pewnie słyszeli o mnie w piekle
Jak klient się piekli to niech założy krawat
I nie wkurwia ucha, słyszałeś, że ostry palant
Zaraz, szukasz dymu? Wpadaj, jaram aż zalegnę
Choć każdy gada, co I jak, ale tam saletrę
Mam się bawić w niuanse, kiedy nagrywam to LP
E-e, zero zabawy, bo się przecież nie rozerwę
I nikt mnie nie lubi, kupi spluwę, przyjdzie mi robić krzywdę
Nie, ale klamka otwiera wszystkie drzwi, rap biznes?
Nie błysnę, jestem zbyt ciemny by zaistnieć w nim
Może mam zbyt wiele na karku, coś jak Mr. T
Bo, ej, Lodi Dodi, lubimy się bawić
Nie chcemy kłopotów I nie szukamy zwady
I ja mam nadzieję, że to pojmie ktoś
A jeśli nie to ja będę jak, ehe, cokolwiek wosk
[Ref.]
Jest nas trzech, uprzejmych w kurwe
I sympatycznych w chuj, ale wciąż ktoś ma bulwers
A życie jest jak dziwka, na, na, na
[Mejdej]
Ten wąs nie zaczepia nikogo sam
A jeśli go atakujesz konsekwencją jest bam bam
Mukafanga, wolę spoks co dzień
Mej - milszy gość niż Gość Niedzielny
Miły kot jak Garfield, myślę dużo
Ale nie mówię nic jak Garfield, zakmiń
Imitacji dużo udających szczęście
Dziwnym nie jest, że mam lekceważące podejście
Jest dużo rzeczy, które cieszą, mało mnie jara
Jest mało rzeczy, które śmieszą, za to się staram
Bardzo, czasem gardząc przeciętną szansą
Wiesz, pieprzyć małe szczęścia jak Janson
Jak coś – jestem Mej, lub Mejdej, moje drugie imię
Jestem sobie a zazdrosne gnoje chcą bym wymiękł
Więc o co chodzi? Kto wypuścił psy?
Przecież jestem dobry, nie jestem zły
[Ref.]
Jest nas trzech, uprzejmych w chuj
I sympatycznych w chuj, ale wciąż ktoś ma bulwers
A życie jest jak dziwka, na, na, na
[Wankz]
Wzrasta gniew na hasła w stylu „hajs za grę”
Zwłaszcza, że zna nas garstka, tylu ma nas gdzieś
On Da Grind, jak Masta Ace, to nasz świat
Znasz to uczucie jak Isaac Hayes, kochasz rap
Miewam sen, jak pastor Martin King
Własne studio, label, Aston Martin I
Robię jointy ale nie zaciągam się jak Clinton
Nie mam długów za winyle, siekam hip-hop
Budzę się, a tu zamiast studia studia
Siedzę z tyłu, słucham jakiegoś kurwa, durnia
Nie wiem, może robię z igły widły
Ale nie zna takich słów jak Wrigley Spearmint
Ale spoko, dalej jestem miły dość
Limitem jest niebo, coś jak Biggie Smalls
Uśmiecham się, wiem, że nie mam zawsze racji
A najlepsza zemsta to brak reakcji
Nie będę grał gangstera jak Marlon Brando
Będę stał z boku z moją bandą gardząc branżą
Obrażony na świat, że nie kupił mnie hip hop
Marny hajs, a i sztuki nie piszczą