[Intro]
Że co? Że chujów sto!
DGE, Tytus de Zoo
Giovani Dziadzia
Matheo Puccini
Szopen Rapu!
Kto tego nie słucha, ten idzie do piachu
[Zwrotka 1]
Para buch, sala, gwizd, znów Dziadzior na bis
Okupant playlist, Fantastyczny Pan Lis
Wchodzę na wcisk, dym z cannabis
W głosie mam luz, a w uszach mam pisk
Odpalam pocisk, warkot i wisk
Czuje znów zapach pizd
Wszystko zjemy, wszystko chcemy, szarańcza
Tekla, joint, cynamon, pomarańcza
Wolfgang Amadeusz Mozart, skurwielu
Majk Parabelum Don Dziad, Pan Tadeusz
Nie gadam na helu, raczej gadam po zielu
Jak milknie niewielu, nie lubisz to nie lub
Nie narób do pieluch, ja siedzę w hotelu
W fotelu na holu
Mam wszytko w dydolu
W dalekim Atolu, nie lubisz to polub
Sto lat, salon, lot na żyrandolu
[Bridge]
Na lampie bujam się
Jebać koleżkę co w chuja tnie
Co gówno widział i chuja wie
Na majku ciągle mądruje się
[Zwrotka 2]
Miałem sen, było pięknie, budzę się, pięknie
Błyszczy wóz, mam ten luz co nie pęknie
Rzeźbię w drewnie, asfalt mięknie
Bluzgi z ust, czuje blues ewidentnie
Yo Matheo, weź potnij tą pętlę
Prędzej, prędzej wchodzę w wiraże kręte
Mam dziwnie pod deklem, gdy tankuję wekle
Po nich goni patent za patentem
Ich uszy bolą, niech ich bolą
DGE robi tour the pologne
I jutro gonią, kopsy golą
Rano jebią tanią gastronomią
Dziadzia w eterze, pies na spacerze
Ludzie jak zwierzęta postępują
Mnie to nie bierze, ja w to nie wierzę
Upiór w operze, jak Leroux Gaston
Że co? Że chujów sto!
Że jebać ten wyścig szczurów, ziom
Gdzie tańczą jak gra garniturów rząd
Skaczą coś jakby kangurów zlot
Ojczyzna płotów i murów dom
Gość w dom, Bóg w dom – uwierz w to
A podwórka ciągle brunatnieją
Jak w hucie, zalewam ich surówką
[Zwrotka 3]
Że co? Że chujów sto!
DonGURALesko
Tytus de Zoo
W dole las rąk, chcą podpalić sztos
Populiści tylko popytu chcą
Bo im zależy tylko na x-ie
Miłego pobytu w matrixie
Weekend na bani, świat wyje na vixie
Ryje jak z komiksów o Asterixie
Dotknij – parzy
Wolno marzyć
DonGURALesko zioło smaży
Nie dla dygnitarzy to
Sympatią ich nie darzy don
Mówią, że talent mam, wiem mam, wiem mam
To jest dla mam, dziadyga James Brown
To się nie mieści im w pale, man
Że pale, ćpam i się zalewam
W takim stanie trwam i gram na scenie
Coś mówią, nie słychać ich wcale tam
Miejska muzyka, o młodych nie pytaj
Ledwie zaczęli już są po odwykach
Po wódce, patykach, nowych narkotykach
Bomba wciąż tyka, dzwoń po medyka
Potem o tym te piosenki robią
Piszczą, skrobią
A niech se robią
A podobno chcą być sobą wreszcie
Chodzą kurwa z ochroną po mieście
Tych chłopców z sieci nie czają tu
Miał być tuning auta, jest autotune
Dziadzia swoje wie, swoje robi
Po swoje mknie, proszę Cię
Teraz stoję se
Opinii twojej nie boje się, proszę Cię
Teraz głos może dać byle kretyn
W łapy sztachety
W kiejdy gadżety
O rety, znowu jęczą internety
Nie pasuje do tej pedalskiej sztafety
Stety, nie fakty, epidemia katarakty
Dziadzia wali takty, wali kontakty
Zmykaj, na tego byka nie maja płachty
Ciche konszachty, PDG szlachty
Że co? Że chujów sto!