Drenge
Drenge
Drenge
Drenge
Za pomocą kanibalistycznych wręcz odniesień przedstawia tutaj cyniczną wizję tego, czym dla niego jest człowiek. "Dogmeat" w żadnym wypadku nie stawia nas w dobrym świetle i zamiast tego porównuje nas do zwykłych worków mięsa, odmawiając jakichkolwiek wyższych uczuć. Dla Eoina ludzie są tylko egoistycznymi, samolubnymi i nic nie wartymi śmieciami, uzurpującymi sobie prawo do tego, by uważać się za lepszych, niż w rzeczywistości.
On przynajmniej nie ma złudzeń i stawia się w jednym szeregu ze wszystkim tym, czego nienawidzi w nas wszystkich. Może i inni spodziewają się po nim jakichś natchnionych słów, mądrości dostępnej tylko artystom, ale on w żadnym wypadku nie czuje się kimś, kto mógłby takie rzeczy zapewniać. Tak czy owak jest za takiego uważany, co napawa go w pewien sposób obrzydzeniem. Wszyscy jesteśmy tacy sami, goniący za rzeczami, których tak naprawdę nie potrzebujemy, żywimy się na innych, ciągnąć od nich emocje, jakimi karmimy swoje pełne wątpliwości i kompleksów wnętrza.
Dlatego właśnie tak zabawne jest dla wokalisty to, że mimo jego podejścia co do ludzkości cały czas postrzegany jest jako jakiś autorytet, bo w końcu muzycy rzekomo potrafią dostrzegać to, co niewidoczne dzięki swojej wrażliwości. On nic takiego nie przejawia i nie może cały czas uwierzyć w to, że inni tak bardzo się co do niego mylą.