EDEN
EDEN
EDEN
Cierpienie, które wylewało się z wcześniejszych utworów na „vertigo” tutaj zdaje się powoli wygasać, zmieniając się w ponury spokój. Na „wings” EDEN kontynuuje swoją podróż, próbując wrócić do życia po dewastującym rozstaniu i wygląda na to, że pomału mu się to udaje. Dalej jest mu ciężko przez to, co zaszło, wciąż boli go świadomość, że nie jest już razem ze swoją partnerką. Zaczyna jednak dostrzegać, że zmierzali w tym kierunku już od dawna i niewiele dało się z tym zrobić.
Ich relacja psuła się od jakiegoś czasu i obydwoje nie byli w stanie tego naprawić. Czy to przez to, że nie starali się dostatecznie mocno, czy cokolwiek innego, ten związek zmierzał ku zagładzie i koniec końców nie ma się co dziwić, że tak to się skończyło. Teraz wokalista będzie próbował znów zacząć żyć, iść dalej przed siebie, ucząc się od nowa funkcjonować, już bez ukochanej u boku. Zdaje sobie sprawę z tego, że w końcu przestanie cierpieć, bolesne wspomnienia odejdą w niepamięć i wszystko wróci do normy, mimo że w chwili obecnej niewiele na to wskazuje.
Zapewne można było coś zrobić inaczej, jakoś zapobiec katastrofie, ale mleko się już rozlało, nie da się cofnąć czasu. Jedyne co pozostało to iść przed siebie, powoli wracając do życia, gojąc rany, których zebrało się niemało przez czas trwania tego związku.