[Hook]
Czasem, czasem mam już dosyć was na max
Czasem, może odpierdolisz się od moich rap kaset?
Może daj se luz, ty, czasem daj se luz
Weź na luz, to jest mój biznes
[Verse 1]
Mam już dość tych wszystkich, co szukają halo cały czas
Stoją i pierdolą tak, jakby nie mieli swoich spraw
Stoją tak, nic, tylko jarają szlugi
Stoją i tracą czas, kocham jak ktoś mi mówi
Eis nie będziesz już żadnym raperem
Myślisz, że co, po tamtej kurwa płytce uda ci się wbić na scenę?
Ty, proste, jestem na niej cały czas, a ty typku
Wiem, że chciałbyś móc nawijać teraz na ten bit tu
Wiem, że marzysz o moich podkładach
Co, pewnie chciałbyś tamten bit Noona, który zresztą zjada?
Który pan jeszcze powie, że się skończę?
Specjalnie dla takich jak ty gram każdy kolejny koncert
Dla całej bandy redaktorków z pism
Co, nie wiem, chyba marzą, żebym nagrał na nich w końcu jakiś diss
Co drugi z nich chciałby być raperem, a zresztą
Kilku chyba nawet myśli, że jest, yo
[Hook x2]
[Verse 2]
Z dedykacją dla wszystkich, co wkurwiają nas, yo
Śmieciu, wiem, że diss jest twoją pasją
Ty, co jest z tobą? Chcesz być jeden na sto?
Jak chcesz być ziom to zrób coś
Albo weź się chociaż prześpij z jakąś laską
Czasem, a propos ta, co teraz mieszka u mnie
Potrafi tak nawinąć, że aż się wkurwię
Czasem, wiesz, siedzę sobie, luz, piszę coś do bitu
Jak ta panna podchodzi i wyjeżdża do mnie z tekstem typu
Eis co z ciebie za biznesmen?
Wiem, że przez ten twój ostatni dil to wpadłeś lekko pod kreskę
Nie bój dupy, jeszcze mam te hajsy
Ale może ty mi powiesz jak mam niby zrobić dużą bańkę?
Idź stąd, nie wiem, z kimś na randkę
Albo weź coś może kurwa zrób, zasłaniasz mi kartkę
Mówisz: Eis zmień swoje życie. Co, nie jest fajne?
Zmień życie? Raczej nie, ale chyba w końcu zmienię pannę
[Hook x2]
[Verse 3]
To mój biznes, ty lepiej pomyśl gdzie jest twój biznes
Pokaż, że masz IQ jak Dizkret
Nie wpisuj mnie na listę na wieczór
Mam, co robić, nawet nie chce mi się szukać czystych dresów
Muszę w końcu zrobić trochę cash'u i się wyspać
Albo, nie wiem, zjeść obiad i się wysrać
Nie podbijaj do mnie jak ziom znasz mnie z pisma
Nie podbijaj do mnie na freestyle
Chłopaku, weź trzymaj dystans
Ja muszę dzisiaj jeszcze wpaść do studia, muszę nagrać wokal
Potem skończyć płytę, nie jestem tu, żeby mnie każdy kochał
Chcę tylko robić swoje, grać ten rap w Warszawie
Tak, żeby już nikt się nigdy nie mógł na mnie zawieść
To jest gra, która ma mnie zawieść na szczyt
Bo urodziłem się żeby połączyć ten hip hop i plastik
Czujesz nasz styl? Ty, proste że czujesz nasz styl
To jest mój biznes, czasem