[Zwrotka 1]
Miałem nie pisać już tego numeru, olać to tak jak większość raperów
Znajdź panaceum w czymś kurwa innym, niż tylko teksty pod urwane filmy
Bo znowu piszę, proszę mi przerwij, w fatalnym miejscu, słabej scenerii
A chciałbym czasem, tylko jak jumper, zrobić teleport, tam gdzie naprawdę
Chcę być od dziecka, a raczej z kim chcę, zapiec przed ludźmi, spalać się żywcem
Uciekać dziś chcę, gdy widać problem, od kurwa roku mam agorafobię
Mam agorafobię tu, (znasz takie długie słowo?)
Czasem myślałem, że nie dam rady, nie dźwignę presji, jestem za słaby
Oprócz tej braggi, mam też świadomość, że źle życzących, jest kurwa mi sporo
Sporo za sporo, przeczytam jutro, gdzieś tam na forach, że jestem kurwą
że znowu gówno, na siłę puszczam, był taki moment, nie chciałem wstać z łóżka
Był taki moment, że też nie mogłem, wtedy w szpitalu, nie wiesz nic o mnie
Nie wiem co dobre, wiem co prawilne, po operacji jechałem na bitwę
Wygrałem ją kurwa frajerze rozumiesz? Ja versus ty, na autotune
Jeździłem na walki, by nagrać swą płytę i chuj, że wciąż, wolą mnie z bitem
(i co, mam nie nagrywać?)
(ciągle rap, ciągle rap)
[Zwrotka 2]
Gram tu na Maxa jak RMF FM, to moja szansa i kurwa wiem
Gdyby nie kumple i cash na dotłok, wciąż bym tu musiał, ciułać na wolno
Wolno mi gadać, że jestem szczery, biznes poznałem, jak w mordę strzelił
Tak samo jak kilku tu recenzentów, co obiecałem im szukanie zębów
Zrobię im piekło, kurwa na pewno, a złego przecież, diabli nie wezmą
Kartą to bujda, które sprzedałem, daje świadomość nie picia za frajer
Słowa rzucane na jedno kopyto, zrobiły z emocji Stajnię Augiasza
Jak obraziłem, powiedz tym typom, że nauczono mnie tu nie przepraszać
W pustym pokoju, mam retrospekcję, kłótni symptomów, wiem, że już nie chcę
Sprawić bym więcej słyszał swe imię, czuć się tu winien, bardziej niż powinienem
Jak po kreatynie, rośnie wkurwienie, widzisz tu czasem to po mnie na scenie
Jak widzisz to po mnie, na chuj podchodzisz, ambicje zdążą, szybciej mnie dobić
Czuję się czasem, jak na stand-upie, a roastowane poczucie wartości
Nie ma już sił, by bić po japie, mych oponentów co kipią ze złości
Czasem gdy widzę, że przeze mnie płacze, czuję, że związek jest czysty jak łza
Szkoda, że jej, ja nie potrafię, brać już do siebie wszystkiego ot tak
Chujowy w życiu i dobry w tekstach, biorę do siebie, cię nigdy do serca
Jadąc przez życie, furą Flintstonów, nie mam hamulców, proszę dopomóż
Wjechać na drogę, byle nie rondo, nie mam już sił, by na okrągło
Szukać tam wyjścia, z tych sytuacji, zmieniać porażki, w kolejny pastisz