[Refren](x2)
Broń mnie Boże, przed każdym złym ruchem
Poznałem życie na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie zawsze tu będzie super
Broń mnie Boże, przed każdym złym błędem
Nie jestem szczylem, który tak wierzył, że życie to komedia jest, z happy endem
[Zwrotka 1]
Kumpel się wieszał, w sumie to dwóch - jeden nie żyje
W życiu są piękne, ziom, tylko chwile, jak myślisz inaczej to jesteś kretynem
Całe dojrzewanie, bary, wyjazdy, numery prywatne, kumple w kapturach
Wiecznie w tym Sztosie jak Czarek Pazura, gdzieś obok tam była, chyba, matura
Potem wyprowadzka, w tym środowisku się ludziom zbyt często pieprzą litery
Połowa marzy o swoim M2, drugich ambicją jest pójść na L4
Nie ma kariery, jest chwilowy hype, wykorzystujesz go z nożem na gardle
Jak Ci odbije, w chwilę Cię nie ma, dlatego tak bardzo uważaj na czkawkę
Wchodzę na backstage i zblazowani pajace na siłę pozują na graczy
Dzieci transformacji, ta, inaczej mi tego nie przetłumaczysz
Miny i gesty tak często mówiły, że za chuja do nich tam nie pasuję
Później co drugi miał pokerface'a, kiedy zrozumiał, że nie pasuje
Never back down, życie się zmienia, często się dziwię
Za 4,8 kiedyś miałeś pasek, dzisiaj zawiasy i sąd w perspektywie
Never back down, po czasie wychodzi, że życie to matma
Gdybym ograniczył procenty na ławce, dzisiaj bez stresu bym opłacał kwadrat
[Refren](x2)
Broń mnie Boże, przed każdym złym ruchem
Poznałem życie na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie zawsze tu będzie super
Broń mnie Boże, przed każdym złym błędem
Nie jestem szczylem, który tak wierzył, że życie to komedia jest, z happy endem
[Zwrotka 2]
Wybyłem z domu i ruszyłem w pogoń na farcie po cash
W życiu nie spotkasz Marii Magdaleny, nie ma nikogo na otarcie łez
Wsparcie to blef, każdy ocenia tylko jak łatwo może zarobić
Jest jeden kłopot, w tych klubach za granie nie płacą takich sum jak Zlatanowi
Czujesz się trochę tak jak Tom Hanks, wcielając raz po raz się w rolę życia
Raz jesteś głupkiem, który chce biec, raz masz tu, mordo, design prawnika
Moja liryka to lata podróży po każdej płaszczyźnie, nie wiem dlaczego
Po tylu latach, zawsze najbliżej mi było do idioty Dostojewskiego
Moja liryka to lata tułaczki, wacki wciskają, że każdy globtroter
Raz z pasją, mordo, zwiedzasz Mont Blanc, gdzie indziej masz znowu Golgotę
I nie ma z powrotem, ta, spaliłem mosty i beka
Jak się znalazłem na drugim brzegu, nie pytaj mnie nigdy, bo to temat rzeka
Piłem, gdy miałem jakikolwiek problem, to nie było życie, które Ci się śniło
Tak wtedy często wracałem na bombie, że przestałem przejmować się Twoją miną
Nigdy nie umiałem sobie poradzić, gdy establishment traktował wybiórczo
Jeśli mam pisać, by opłacić czynsz to chuja warta będzie ta twórczość
[Refren](x2)
Broń mnie Boże, przed każdym złym ruchem
Poznałem życie na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie zawsze tu będzie super
Broń mnie Boże, przed każdym złym błędem
Nie jestem szczylem, który tak wierzył, że życie to komedia jest, z happy endem
[]