Fun.
Fun.
Fun.
Fun.
„Some Nights” jest opowieścią o popularności i zmęczeniu jej wpływem, co często doprowadza do ucieczki w różnej maści używki albo wpędza w depresję.
Według autora tekstu, szczęście jest podobne do hazardu — raz ryzykujesz i wygrywasz, a raz przegrywasz, smak porażki czując przez kilka długich dni. Muzycy pragną wydostać się na powierzchnię sławy, aby ich teksty doprowadziły go do bogactwa i sukcesu. Sam „zamek" może być także punktem odniesienia dla stabilności i bezpieczeństwa, które chcą dla siebie uzyskać za sprawą pieniędzy. Odciąć się od codziennych problemów.
Niestety, w niektóre noce, zmęczony sławą oraz brakiem życia prywatnego artysta po prostu ma tego dosyć, najchętniej odcinając się od całego tego świata, tak jak izolując od tego swoich bliskich, chcąc dla nich dobrze. W dzisiejszym świecie muzyka działa dwojako — z jednej strony gramy dla sztuki i pozostajemy w podziemiu, nie sprzedając zbyt wiele płyt albo sprzedając się, jak markę, zarabiając na niej miliony, jednak grając zwykle to, co inni chcą słyszeć. W wielu momentach życia artyści, którzy stali się sprzedawcami własnej duszy, chcieliby zrobić coś, aby czcić muzykę, nie kult pieniądza, jednak po prostu się im na to nie pozwala.
Muzycy jak męczennicy, mają swe przekonania i walczą za nie do śmierci. W przypadku zespołu Fun., jak i wielu naprawdę wielkich sław, ich ideologia nie znika — zostaje zasypaną górą złota, przez którą trudno zauważyć to, co naprawdę się liczy.