Gil Scott-Heron
Gil Scott-Heron
Gil Scott-Heron
Gil Scott-Heron
Gil Scott-Heron
Gil Scott-Heron bierze tutaj za cel ruch studencki - składających się w większości z białych studentów - który uważał siebie za ten, który proponuje i wprowadza radykalne zmiany w społeczeństwie. Wylewa kubeł zimnej wody na tych, którzy uważają, że jest możliwość współpracy między "białą" lewicą a radykalnymi organizacjami integrującymi kolorowych - bo, jak mówi, klasa średnia nigdy nie będzie w stanie zrozumieć problemów ubogich i wykluczonych. Dlatego ich rzekoma chęć pomocy jest jedynie ułudą.
Heron wyraża tutaj swój sceptycyzm odnośnie takiej współpracy, twierdzi, że biali studenci, jakichkolwiek nie mieliby poglądów, zawsze będą uprzywilejowaną, względem czarnych czy latynoskich uczniów, grupą. Odnosi się oczywiście do faktycznych sytuacji i ugupowań działających w Stanach Zjednoczonych. Mówi o SDS - grupie białych uczniów szkół wyższych, którzy zjednoczyli się w imię walki o koniec wojny w Wietnamie i respektowanie praw wszystkich ludzi. Heron nie wierze w możliwość zjednoczenia między nimi, a Czarnymi Panterami czy grupą Young Lords, które zrzeszały, kolejno, Afroamerykaninów i Latynosów.
Heron opowiada tutaj o wydarzeniach z historii USA, które wpłynęły na to, jak wygląda teraz jego kraj. Nie zgadza się na panujący obraz świata, bez ogródek opowiada o problemach i bolączkach mniej uprzywilejowanych grup społecznych. Jak zwykle tworzy muzykę zaangażowaną i pełną prawdy. Nawiązuje do lat niewolnictwa, do tego, jak traktowani są czarnoskórzy obywatele Stanów. Ameryka, jego zdaniem, jest okrutnym krajem, który swoją niechlubną przeszłość przykrywa maską propagandy i sztucznego patriotyzmu na pokaz. Opowiada też o powstaniu USA, które, jego zdaniem, jest wynikiem wielkiego gwałtu, niesprawiedliwości, zbrodni. Wytyka Amerykanom hipokryzję i punktuje ich liczne wady.