Zmęczony próbami przejrzenia przez czerwień moich oczu
Nie mógłbym dziś udawać lepszej wersji siebie
Zanurzony w pomyjach* z najbliższą mi świnią
Z powodów nędznych i boskich
Ona zdmuchuje znikąd rzymską świecę dzikości
Przebijając się śmiechem przez moje słabe przebranie
Nie chciałbym być dziś inną wersją siebie
Panie, odnalazła mnie w samą porę
Bo z moim kryzysem wieku średniego w ostatecznym rozrachunku
Muszę poczuć się młodzieńczo, Boże nigdy nie czułem się młodo
Ona mnie uratuje, nazwie "kochaniem", przeczesze moje włosy ręką
Pozna mnie w szaleństwie, uspokoi codziennie i nie będzie jej to przeszkadzać
Ukradniemy Lexusa, będziemy detektywami, jeżdżąc w poszukiwaniu poszlak
Nazwiemy nasze dzieci Jackie i Wilson, wychowamy je na R&B
Panie, byłoby świetnie, gdybyśmy mieli dokąd uciec
Ja i moja Izyda hodująca czarne irysy w słońcu
Każda wersja mnie martwa i zakopana na podwórzu
Siedziałbym i patrzył jak przemija świat
Szczęśliwie położyłbym się i patrzył jak płonie i rdzewieje
Próbowaliśmy świata, dobry Boże, nie był dla nas
Ona mnie uratuje, nazwie "kochaniem", przeczesze moje włosy ręką
Pozna mnie w szaleństwie, uspokoi codziennie i nie będzie jej to przeszkadzać
Ukradniemy Lexusa, będziemy detektywami, jeżdżąc w poszukiwaniu poszlak
Nazwiemy nasze dzieci Jackie i Wilson, wychowamy je na R&B
Odcięty od snu tej nocy, pozwalam umysłowi odpocząć
Spoglądając znad papierosa, ona już wyszła
Zaczynam obmyślać kunszt tego to co zostało ze mnie w naszej małej winiecie
Cokolwiek będzie dalej z biednej duszy
Ona mnie uratuje, nazwie "kochaniem", przeczesze moje włosy ręką
Pozna mnie w szaleństwie, uspokoi codziennie i nie będzie jej to przeszkadzać
Ukradniemy Lexusa, będziemy detektywami, jeżdżąc w poszukiwaniu poszlak
Nazwiemy nasze dzieci Jackie i Wilson, wychowamy je na R&B