Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
Jacek Kaczmarski
"Autoportret Witkacego" to utwór mówiący o nadwrażliwości artysty, o sile bólu który przeżywa i doświadcza w życiu. Odczucia te są o tyle silniejsze, że poeta widząc i czując więcej, także cierpi bardziej niż "przeciętny śmiertelnik." Jednocześnie zostaje tu podkreślona niezależność, duma wyjątkowość ukryta w jednostkowości artysty.
Niejednokrotnie utwór odbierany jest wyłącznie z perspektywy nawiązań do ówczesnego Kaczmarskiemu systemowi - "Patrzę na świat z nawyku/ Więc to nie od narkotyków/ Mam czerwone oczy doświadczalnych królików/ Wstałem właśnie od stołu/ Więc to nie z mozołu" jednak biorąc pod uwagę inspirację artysty - obraz Witkacego jest także dodatkowe wytłumaczenie sensu cytowanych słów. Sam Witkacy znany był z tego, że lubił eksperymentować z różnego rodzaju używkami, traktując siebie jako swoistego rodzaju "królika doświadczalnego" na którym badał reakcje organizmu pod wpływem przyjmowanych środków. stąd też mogła się tu pojawić metafora czerwonych oczu, choć oczywiście odniesienia do ówczesnej sytuacji politycznej i podobnie jak w wielu innych utworach, walki Kaczmarskiego z systemem, nie można "Autoportretowi" odmówić - komunizm tak jak królicze oczy był symbolizowany czerwienią - "Dosyć sztywną mam szyję/ I dlatego wciąż żyję/ Że polityka dla mnie to w krysztale pomyje/ Umysł mam twardy jak łokcie/ Więc mnie za to nie kopcie/ Że rewolucja dla mnie to czerwone paznokcie."
W trzecim wersie Kaczmarski bardzo jasno nawiązuje zarówno do światopoglądu Witkacego, jak i swojej własnej wizji społeczeństwa - "Widzę kształt rzeczy w ich sensie istotnym/ I to mnie czyni wielkim oraz jednokrotnym/ W odróżnieniu od was którzy Państwo wybaczą/ Jesteście wierszem idioty odbitym na powielaczu." Jak o Witkacym pisał Jan Błoński: "Najłatwiej zrozumieć Witkiewicza jako społecznego proroka i wieszcza zagłady cywilizacji. Jak tylu innych - aczkolwiek w oparciu o oryginalne argumenty - zapowiadał on koniec sztuki, wytępienie jednostkowości, zanik zmysłu metafizycznego; ulegną one - twierdził - narastającej demokratyzacji życia, która stworzy społeczeństwo robotów, najzupełniej szczęśliwych, ale też doskonale nieciekawych." ("Stanisław Ignacy Witkiewicz jako dramaturg", Kraków 1973). Zdaje się, że światopoglądy obydwu artystów były bardzo zbliżone.