Jacek Kaczmarski - Mury [tekst, tłumaczenie i interpretacja piosenki]
Album: Mury
Data wydania: 1981-01-01
Gatunek: Rock, Poetry, Polski Rock
Tekst: Jacek Kaczmarski
Geneza Murów tkwi w piosence L'Estaca (pol. Słup), napisanej w 1968 roku przez katalońskiego pieśniarza Lluísa Llacha. Utwór stanowił protest wymierzony w dyktaturę Francisco Franco i zyskał ogromną popularność w Katalonii. Kiedy Jacek Kaczmarski posłuchał płyty Llacha, L'Estaca szczególnie przypadła bardowi do gustu. Postanowił napisać do niej polski tekst, poświęcony historii katalońskiego artysty (On młody i natchniony był), jak i losom jego najbardziej znanego utworu.
Kaczmarski opowiada o tym, jak L'Estaca podbijała serca Katalończyków; pewnego razu wielotysięczny tłum śpiewał pieśń, trzymając w dłoniach zapalone świece (Świec tysiące palili mu, znad głów podnosił się dym). Kiedy władze zakazały jej wykonywania, na manifestacjach nucono samą melodię (Wkrótce na pamięć znali pieśń i sama melodia bez słów / Niosła ze sobą starą treść, dreszcze na wskroś serc i głów).
L'Estaca zyskała status hymnu katalońskiej opozycji, a tym samym została przejęta przez lud; przestała być własnością artysty. Ten problem jest istotą tekstu Kaczmarskiego, który wspominał na łamach pisma Indeks:
„Mury” napisałem w 1978 r. jako utwór o nieufności do wszelkich ruchów masowych. Usłyszałem nagranie Luisa Llacha i śpiewający, wielotysięczny tłum i wyobraziłem sobie sytuację – jako egoista i człowiek, który ceni sobie indywidualizm w życiu – że ktoś tworzy coś bardzo pięknego, bo jest to przepiękna muzyka, przepiękna piosenka, a potem zostaje pozbawiony tego swojego dzieła, bo ludzie to przechwytują. Dzieło po prostu przestaje być własnością artysty i o tym są „Mury”. I ballada ta sama siebie wywróżyła, bo z nią się to samo stało. Stała się hymnem, pieśnią ludzi i przestała być moja.
Podobnie jak stało się to w przypadku katalońskiego oryginału, Mury zostały przejęte przez polską opozycję i w latach osiemdziesiątych stały się hymnem Solidarności. Znaczenie piosenki zostało wówczas całkowicie wypaczone – gorzki, ironiczny tekst zaczął być śpiewany jako wezwanie do obalenia reżimu. Co znamienne, często pomijano ostatnią, pesymistyczną zwrotkę (A mury rosły, rosły, rosły / Łańcuch kołysał się u nóg). Kaczmarski, rozczarowany tym stanem rzeczy, napisał po latach kontynuację – Mury’87.