Jack White
Jack White
Jack White
Jack White
Jack White
Utwór został wydany już na początku tego roku i od razu wskazał, w którym kierunku zmierza White na lipcowym albumie. To jedna z najpiękniejszych ballad, jakie trafiły na tą płytę, z zachwycającą grą na gitarze.
Kierunek wokół „Fear Of The Dawn” – który ożył podczas jego niedawnego występu na festiwalu – i „Entering Heaven Alive” pozostaje godny podziwu. Po wyjściu z blokady z szeregiem piosenek, ale z trudem wymyślenia spójnej sekwencji – i, tak, problemów z łańcuchem dostaw – podjęto decyzję o podwojeniu i rozdzieleniu dwóch LP o zaledwie trzy miesiące: ten pierwszy jest cięższy , strona elektryczna i „Entering Heaven Alive” to spokojniejsza, ale równie ciekawa towarzyszka. Jedna została stworzona na przyjęcie, druga do bardziej wyważonej kontemplacji.
Fakt, że „Taking Me Back” pojawia się na obu płytach, wskazuje na zaufanie White'a do piosenek, które wyczarował dla tej epoki. W White istnieje pokusa, by uwierzyć, że może być tylko jedną rzeczą naraz: zabłądzić zbyt daleko w nieznane, a jego praca może zostać nazwana dzielącą i szorstką, ale ponowne stąpanie po dawnych chwałach oznaczałoby przyznanie się do porażki. Jednak to, co sprawiło, że wydanie tych bliźniaczych płyt jest tak satysfakcjonujące, to jego zdolność do zaspokojenia wszystkich, ale na własnych warunkach.