[Intro]
Nigdy nie jest za późno żeby coś zmienić
I naprawić w swoim życiu..
Najważniejsze żeby pogodzić się
Z samym sobą i z całym światem
[Zwrotka 1]
Siadam, zastanawiam się skąd, wzięły się te drzazgi
Skąd wzięły się te wrzaski, co nie raz ugięły twarz mi
Zakładałem maski, żeby nie być ciągle nagi
Żeby nie czuć, żeby cały świat się walił, palił, żeby się dławił
Tato zobacz gdzie jestem to Twój znienawidzony syn
To Twój nie trafiony czyn, jestem zniesmaczony tym
Zobacz ile minęło czasu nam, na niszczącej w słońcu wojnie
Zastanawia mnie fatum w nas, kiedy to w końcu pojmę
Wiem, że nie byłem dobrym synem
Wiem, że wiele gówna przeze mnie
Wiele to razy ja podły byłem
Wiało bywało bezczelnie
Bo, chciałem żebyś ty kumplem był, znów się odzywa tyran ojcze
Stworzyliśmy ten supeł winy, ale nie wiadomo czyja wina, ojcze
Nie wiele bólu, żalu we mnie już bo na zawsze jedna krew
Niedaleko pada jabłko, jest tak wiesz, jest nas trzech
Ja , Ty , brat, którego dopiero przez różnicę wieku poznaję
Jebać to co było między nami, życie idzie człowieku dalej
[Refren x2]
Moje życie daje wam, daje wam na tacy
Obnażam się po to, żebyś sam to zobaczył
Jak wiele zburzyć można, przez swą głupotę
Ale wierzę, że ... wierzę, że to jeszcze nie stracone jest
[Zwrotka 2]
Wiele tego syfu, gamoń, biały śmieć wziął winę na bary
'Co Ty robisz synu?!' Mamo nigdy nie byłem doskonały
Przepraszam. Kurwa ile jeszcze zdążę zepsuć by
Zrozumieć durnia, który na pierwszy rzut na wejściu tkwi, we mnie!
Podobno ta jebana forsa, zmienia mnie nie do poznania
Ale zrozum to, że to moja forsa legalnie zarabiana
Jebać wasz ten cyrk, chcielibyście, żeby mnie pochłonął mrok
Wraca trzeźwy dzik po sobie pozostawia sporo zwłok
Jestem absolwentem tej szkoły przeżycia w dżungli #Bear Grylls
Żeby to był ten cudny dzień, spokój Graceland Elvis
Czasu nie cofnie się, Makvin czasem dogoni mnie
Zimna spływa ta kropla potu, wbita igła Johny Cash
Nigdy nie będę wzorem, chociaż wielu widzi pasterza... boże
Jestem nie pewnym pionem, proszę.. więcej dla ludzi chleba...
Czuje, słyszę wylane łzy... wasze. Ile to wie ocean... krzyczę
Trzeba do końca żyć bo na samym końcu ginie nadzieja
[Refren x2]
Moje życie daje wam, daje wam na tacy
Obnażam się po to, żebyś sam to zobaczył
Jak wiele zburzyć można, przez swą głupotę
Ale wierzę, że ... wierzę, że to jeszcze nie stracone jest
[Zwrotka 3]
Jestem dzieckiem wyrwanym ze snu
Jestem ewenementem z azbestu
Biegnę byy nie pogubić sensu, wiersze elementem protestu
Jeden ze stu, jeden na milion, jednak niewiele się różnie, bo
Polska krew płynie żyłami, Twoje pompują również ją
Nie ma niemożliwości, sami zbudowaliśmy mur
Mimo wielu tych przeciwności, możemy magiczny wymyślić wzór
Który w miarę pozwoli nam żyć na tym padole łez, nasz raj
Jak każdy na plecach mam krzyż, noszę z cierni koronę też... pasja
Upadamy by wstać, całe życie jesteśmy w drodze
To nie prawda, że to zły świat, bo tak wiele przekreślił człowiek
My chcemy to wszystko mieć, tu na dole to grzech... Gomora
Wiele nieszczęścia blisko jest, w lustrze zew potwora
Zdychałem, głodowałem niech zniknie przeklęty głód...
Kłamałem i zdradzałem, miałem sos i piękny wschód
W życiu, wiele widziałem, wiele zepsułem, wiele przede mną jeszcze
Z wielu tu pieców chleb zjadałem, dzięki temu poezją wieszczę
[Refren x2]
Moje życie daje wam, daje wam na tacy
Obnażam się po to, żebyś sam to zobaczył
Jak wiele zburzyć można, przez swą głupotę
Ale wierzę, że ... wierzę, że to jeszcze nie stracone jest
[]