Kazik bez ogródek opisuje tu realia naszego kraju. Kocha Polskę, jednak nie potrafi kłamać na jej temat. Widzi wyraźnie wszystkie jej niedoskonałości, całą patologię, która piętnuje tę rzeczywistość.
Wszechobecny bród i śmieci to już u nas element krajobrazu. Miasta są brzydkie, śmierdzące i zaniedbane, a ludzie egoistyczni i podli. Wszędzie można spotkać masy bezdomnych, żebrających o drobne, pod sklepami nasi cudowni alkoholicy upijają się do nieprzytomności. Służby porządkowe zamiast bronić obywateli wolą rozładowywać na nich swoją agresję, każdy jest wobec wszystkich wrogi.
Autor zwraca uwagę na zakłamanie, jakie towarzyszy nam na każdym kroku. Ludzie, którzy wieczorami dopuszczają się haniebnych czynów, następnego dnia jak gdyby nigdy nic idą do kościoła i zgrywają porządnych. Szara rzeczywistość jest przytłaczająca, ale cóż, ojczyzny się nie wybiera. To dom Kazika i nie zamierza się tego wstydzić.