Kazik wypowiada tu wojnę naszym rodzimym politykom. Dla niego wszystkie partie są takie same, nie zależy im wcale na obywatelach. Jedyne, czego chcą to kraść, gromadzić pieniądze i wpływy, by jak najdłużej utrzymać się na wygodnym stołku.
Autor ma już po dziurki w nosie takiego stanu rzeczy. Zamierza się zbuntować i własnoręcznie zaprowadzić porządek w tym kraju. Wie, że nie jest nikim szczególnym, brak mu potężnych kontaktów i nie należy do świata polityki. Nie obchodzi go to jednak, bo wie, że takich jak on jest wielu. Starczy że furia milionów Polaków zostanie skierowana na rząd, a dni ludzi z Wiejskiej będą policzone.
Wokalista może i nie ma takiej siły przebicia, by wywołać lawinę, jednak nic go nie powstrzyma przed tym, by spróbować. Pora zakończyć panowanie tej mafijnej szajki, która ma czelność udawać, że działa w naszym imieniu,. Dość już kłamstw i obłudy, pora posprzątać. Na litość już stanowczo za późno.