Living Colour
Living Colour
Living Colour
Living Colour
Living Colour
Co do tego, że Elvis uznawany jest za niekwestionowanego króla rock'n'rolla nie ma chyba żadnych dyskusji. Często jednak patrząc na tę postać widzimy tylko jego medialną stronę, nie potrafiąc dostrzec tego, co ukrywa się za jego scenicznym wizerunkiem. "Elvis Is Dead" jest w pewien sposób hołdem dla ludzkiej strony muzyka, który do dzisiaj, dziesięciolecia po jego śmierci, dalej jest eksploatowany do granic przyzwoitości.
Corey wyraża tu swoje zażenowanie wszystkimi teoriami spiskowymi, jakie urosły przez lata wokół śmierci Elvisa. Doniesienia, jakoby widywano go żywego w jakichś obskurnych miasteczkach mają w sobie tyle prawy, co informacje o Reptilianach. Prawda jest taka, że Presley zmarł, nie radząc sobie z presją, jaka była na niego wywierana przez sławę. Problemy z używkami, szalone życie rockowca – to wszystko odciska głębokie piętno, utrudniając, a czasem wręcz uniemożliwiając normalne życie.
Ludzie wolą jednak myśleć o nim jako o boskim wręcz muzyku, ikonie, wyniesionej do praktycznie nadludzkiej rangi. Zapominają, że był najzwyklejszym człowiekiem, dokładnie takim, jak każdy inny. Zamiast cały czas naruszać jego legendę, wydając pośmiertne albumy, robiąc z jego życia cyrk dla spragnionych sensacji tłumów, powinniśmy dać mu po prostu odejść w spokoju. Elvis jest martwy i nic już tego nie zmieni.