Piosenka najpewniej jest opowieścią o zerwaniu, którego Lorde doświadczyła w 2015, kiedy rozstała się ze swoim partnerem. Utwór opisuje emocje i uczucia, które towarzyszyły rozstaniu i opowiada o próbie pozbierania się po tym ciężkim doświadczeniu. W tekście artystka dzieli opowieść na dwie części. W drugiej z nich dzieli się z nami swoimi refleksjami odnośnie świata, współczesności, młodego pokolenia. I tego, jak bardzo ma gdzieś zazdrość swojego eks o to, jak układa się teraz jej życie.
W pierwszej części utworu Lorde opowiada o kończącej się, więdnącej miłości między nią, a jej byłym partnerem. Stan, w którym się znajdowali porównuje do zimy - wszystko zasypane jest śniegiem, nie ma już między nimi ognia dawnych uczuć. I choć pamięta jeszcze czas, kiedy wspaniale im się razem żyło, dziś wszystko umarło. I nie ma sensu się oszukiwać, że jest inaczej.
Opowiada więc o goryczy rozstania z kimś, z kim wiązała przyszłość, z kim tak wiele przeszła. Trudnymi chwilami dzieli się w tekście, który staje się jej pamiętnikiem. Wprost mówi tu o emocjach, które jej towarzyszyły, o bólu i konieczności podjęcia tak dotkliwej decyzji. Teraz zamiast dbać o związek będzie dbała o siebie. Należy jej się to, tego właśnie pragnie. I zasługuje na spokój i miłość do siebie samej.
W drugiej części piosenki wokalistka odnosi się szerzej do sytuacji swojego pokolenia. Na własnym przykładzie zrozumiała, że należy do generacji pozbawionej niejako umiejętności kochania. Otaczają ją młodzi ludzie, którzy czują, że nie zasługują na miłość, którzy godzą się na złe traktowanie w związku. Mówi o pokoleniu millenialsów, którzy niejako zniszczyli miłość w jej rzeczywistym wydaniu. Żyją z dnia na dzień zapominając o tym, że tak naprawdę chcą być po prostu kochani.