Jacob był synem biednego farmera
Wychował się w domu z desek
A Rachel była córką bogatego posiadacza ziemi
Miała wszystko, czego chciała
Tata powtarzał jej, że nie może zmarnować życia z jakimś pospolitym chłopakiem
Z całych sił próbował ich rozdzielić
Ale nie da się wpłynąć na serce młodej dziewczyny
Więc pewnej nocy, przy pełni księżyca
Jacob wspiął się po drabinie po pokoju Rachel
Wiedział, że jego miejsce jest tuż obok niej
Krok za krokiem był coraz bliżej jej świata
Stracił głowę dla tej brązowookiej dziewczyny
Nie interesowało ich, czy zostaną przyłapani
Bo na najwyższym szczeblu drabiny Jacoba czekało niebo
We wrześniu minie pięć lat
Odkąd jej tata znalazł drabinę i liścik na jej parapecie
Przysiągł, że nigdy im nie wybaczy
Ale nic nie kruszy serca tak jak wnuczka
Wchodzi mu na kolana
Mówiąc ,,Dziadku, opowiedz mi historię, tę o mnie''
Sięga pamięcią wstecz, oczy mu błyszczą
I mówi ,,Posłuchaj, dawno, dawno temu...''
Pewnej nocy, przy pełni księżyca
Twój tatuś wspiął się po drabinie do pokoju twojej mamy
Wiedział, że jego miejsce jest tuż obok niej
Krok za krokiem był coraz bliżej jej świata
Stracił głowę dla mojej córeczki
I pojawiłaś się ty, tylko tyle się liczy
Bo na najwyższym szczeblu drabiny Jacoba czekało niebo
Och, na najwyższym szczeblu drabiny Jacoba czekał anioł