Piosenka, jak wskazuje tytuł, opowiada o mężczyźnie, który nigdy nie kłamał. Aż do dziś. W refrenie utworu wyjaśnia, że dotąd nazywał się tym, kto nigdy nie kłamał. Dzisiaj jednak złamał swoją zasadę i oszukał ukochaną kobietę. Wszystko po to, aby nie sprawiać jej bólu, nie krzywdzić tak, jak ona skrzywdziła jego.
W pierwszej zwrotce Levine opowiada o kłótni, którą odbył ze swoją partnerką na środku Hollywood Boulevard. Wstydzi się tego, do czego między nimi doszło. Wśród tłumu ludzi, w miejscu publicznym para wykrzykiwała wzajemne oskarżenia, awanturowała się, obrażała. Levine nazywa tę sytuację czarną komedią, która przestaje być już śmieszna.
Przyznaje, że czasami szczerość jest najgorszym, co możemy zrobić. Szczególnie wtedy, kiedy ta nic nie zmieni, a jedynie skrzywdzi drugą osobę. Skoro i tak dochodzi między nimi do rozstania nie ma sensu dolewać oliwy do ognia i mówić to, czego ukochana nie chciałaby usłyszeć. Być może jest to informacja o tym, że już od dawna jej nie kocha, być może zdradził ją z inną kobietą. Cokolwiek by to było teraz nie ma już znaczenia.