"Stargasm", jak w jednym z wywiadów przyznał Brann, to po prostu piosenka opowiadająca o fantastycznym, kosmicznym wręcz seksie. To, czy zrozumiemy to dosłownie, wyobrażając sobie parę ludzi oddającą się erotycznym zabawom poza naszą planetą, czy raczej spojrzymy na ten tytuł jak na określenie naprawdę świetnego orgazmu, to już zależy od nas. Obydwie wersje są równie słuszne według Dailora.
Widzimy w tym kawałku dość zgrabnie i poetycko przedstawione zbliżenie dwójki ludzi. Wygląda to wręcz jak taniec, jakaś mistyczna budowla złożona z żywych, złączonych ciał. Gdy bohaterowie dochodzą do kulminacji, czują się jakby tracili kontakt z otoczeniem, całkowicie tracąc z oczu siebie nawzajem. Mogą tylko przeżywać tę niesamowitą przyjemność, mając wrażenie jakby ich ciała płonęły żywym ogniem.
Ostatnia zwrotka może sugerować, że tak naprawdę tej dwójki nie łączyło nic więcej, niż ta wspólna chwila razem. Gdy skończyli to, czemu z taką ochotą się oddawali, poszli w swoje strony, nie odwracają się za siebie. Relacja została zerwana, mimo że jeszcze chwilę temu dostarczała kosmicznych wręcz przeżyć.
