[Verse 1]
Skwar na ulicach, żar na boiskach
Gwar na basenach, rap na kasetach
Łapcie Czekoladę oblał mnie wodą!
Ziom robię zwrot i spierdalam przed wściekłą Olką
Polałem wodę teraz, nieraz tak miewam
Kontynuując gadkę, mamy lany poniedziałek święta
Biegam po osiedlach jak komando
Z psikawką, napełniała szczęście gdy brakło go gwiazdom
Miasto rozszerza się jak wszechświat
Czasoprzestrzeń rozpływa się na fali światła, optyka?
Może i tak widać jest, więc dotykam plazmy tej
I zasysa mnie na skwer, siedzę na balkonie
W bloku wygodniej jest oprzeć się o poręcz
I rozpostrzeć swoje dłonie, widzę pełne słońce
Mam tutaj drzew w chuj taka duża liczba, tu
Każda brzoza wyższa, uniwersalna wizja
Skwar na ulicach, żar na boiskach
Gwar na basenach, rap na kasetach,skwer pod słońcem, wspominam ...
[Refren]
Biegniesz na bosaka, miękka trawa
Płyniesz po jeziorze, stała fala
Ścigasz się do morza, w blasku światła, proszę
Spędzaj dzieciństwo lub wspomni je Twój avatar
[Verse 2]
Dawaj druga strona Brat, daj w uliczkę!
I tu nie chodzi o gonienie przez policję już strzeliłem bramkę życiu
Dzieciństwo, dam wam replay, dziedzictwo, jakie by nie było siedzi w Tobie, żyje!
Jednym słowem wyjdź na słońce człowiek
By pamiętać każdy las i pagórek, górę którą zaliczyłeś, czubek snów, też tam byłem
Dolinami przeprawiamy się przez ten skomplikowany cypel
Wyprodukuj sobie film na Oskara
Bo tylko klasyka nie znika już nigdy w seansach
I zachodzi pomarańcza, pakuję bagaż spadam bo plaża schładza się już
Pierwsza gwiazda, Jest
Jeszcze rzut oka na Nosal, w słońca oczach
Mroźna pogoda, stoję w goglach, obok mnie mały kompan
Znajdź to na Googlach, albo zjedź z nami na dół stary
Wypijesz grzańca, ja czekoladę, wspominam ...
[Refren]
[Verse 3]
Ty i Ja, robimy grilla na urodzinach nocy
Robimy bilans dnia na bilansie naszych godzin, chwil
I pytasz mnie o zwrotki, sens historii, klucz
Morałem jest płyta, a puentą jest meritum, clue
Esencja kwintesencji istotą treści, toczka, kropka
Dobra, bo oddalamy się od sedna końca
Masz rozwinięte płaty, mózg, opłat tu nie ma
Jak rozwinięte płatki, róż w zielonych cierniach
Żyj tak żeby życie był Golden
Nie znam sekretu śmierci, muszę z tym żyć, godnie
A może znam tylko nie chce Ci powiedzieć
Może powiedziałem już, tylko jeszcze nie chcesz wiedzieć
Ej, nie zrozum mnie źle, zrozum siebie
A wtedy Twój rozum zrozumie jak zrozumieć ziemie
Przełóż karczek, warzywa i i kasetę, bo
Po takim dniu trzeba dobrze zjeść, to jest miłość przecież ...
Bo to jest miłość przecież ...