Mindless Self Indulgence
Mindless Self Indulgence
Mindless Self Indulgence
Mindless Self Indulgence
Mindless Self Indulgence
„Bed Of Roses” jest ciekawym kawałkiem, jeżeli porównujemy go do reszty katalogu Mindless Self Indulgence (sam w sobie też jest rzecz jasna ciekawy). Widać tu jak na dłoni, że Jimmy nie od zawsze był aż takim dziwakiem, wyprawiającym masę nieodpowiedzialnych głupstw każdego dnia na scenie. Tutaj daje się dostrzec coś, co mogło być jednym z motywów jego późniejszego zachowania.
Urine przyznaje tu, że jego życie od zawsze było dalekie od ideału i nauczył się już żyć z tym, że cały czas czuje się przygnębiony i smutny. Z tego, co śpiewa można wysnuć opinię, jakby wokalista zmagał się wręcz z depresją, nie znajdując w swojej egzystencji żadnego głębszego celu. Nie chce jednak wywoływać u nas żalu za niego, mamy się nie przejmować jego stanem. Dla niego to po prostu coś naturalnego i nigdy nie poznał żadnej alternatywy.
Może więc w końcu zaczął mieć dość tej rzeczywistości, stąd też właśnie tak niesamowite odrealnienie i destrukcyjne zachowania w późniejszej twórczości? Teoria ciekawa, ale raczej nigdy nie będziemy mieli okazji się przekonać na ile jest w niej prawdy.