Mindless Self Indulgence
Mindless Self Indulgence
Mindless Self Indulgence
Mindless Self Indulgence
Mindless Self Indulgence
Urine zwraca tutaj naszą uwagę na fakt, że współcześnie powstaje coraz więcej kapel, a mimo tego jakość muzyki nieustannie spada. Obecnie mamy istne zatrzęsienie tak samo wyglądających i brzmiących zespołów, próbujących wpisać się jakoś w to, co aktualnie uważane jest za popularne. Urine sugeruje, że powoli robi się na świecie „zbyt ciasno” dla tak wielkiej ilości miernych muzyków i przewiduje, że prędzej czy później źle się to skończy.
Według niego świat potrzebuje kolejnych Marków Davidów Chapmanów, którzy wezmą sprawy w swoje ręce i troszeczkę „oczyszczą” scenę. Swoją drogą, to prowokacyjne nawiązanie do zabójcy Johna Lennona to rzecz, której spodziewać się moglibyśmy chyba tylko po tym wokaliście. Pomimo tego, że Mindless Self Indulgence raczej nie brzmią jak cokolwiek innego, Jimmy i tak uważa, że stanowi raczej część problemu niż jego rozwiązanie. W końcu w jego oczach fani wyglądają niczym rzesza małych Hitlerów, żelazną pięścią domagających się tego, by wszystko czego słuchają brzmiało tak samo.
Nie ma się więc co dziwić, że autor wrzucił tutaj komentarze swojej matki, która to wyraża swoje niezadowolenie z tego, że jej syn wybrał karierę muzyka na swój zawód. Mimo swojej dezaprobaty jednak najwidoczniej temat zarabianych przez niego pieniędzy wcale jej nie przeszkadza. Cóż, taka tam mała hipokryzja.