Natalia Przybysz
Natalia Przybysz
Natalia Przybysz
Natalia Przybysz
Natalia Przybysz
Piosenka, w której Natalia rozlicza się ze swoim lękiem, brakiem pewności siebie, zamknięciem. W wywiadach podkreśla, że cała płyta powstała w trakcie jej terapii, podczas której chciała zamknąć za sobą poprzedni rozdział swojego życie. W „Miodzie” najbardziej charakterystyczne staje się pytanie z refrenu „jak to się stało, że zapomniałam o moich piersiach?”, w którym wyraża się cały lęk Natalii przed własną kobiecością, otwarciem się.
Przybysz podkreśla, że nigdy nie czuła się pełni kobietą i nigdy tej swojej kobiecości nie potrafiła zaakceptować. Całe życie była chłopczycą. Piosenka stanowi poruszającą opowieść o poszukiwaniu samej siebie, własnego ja. Natalia mówi tutaj o swoich lękach i niepewności, próbuje znaleźć odpowiedzi na ważne pytania.
Sen, o którym opowiada w pierwszej zwrotce piosenki jest opowieścią o jej podświadomym pragnieniu bycia w pełni kobietą. Symbolem takiej kobiecości są właśnie duże piersi. We śnie dopiero realizują się jej pragnienia, staje się tym, kim zawsze chciała być.
* * *
„Miód” to utwór o oczekiwaniach i wymaganiach wobec samej siebie oraz relacji z drugim człowiekiem. Co warto podkreślić – wymaganiach w dużej mierze wygórowanych, spełniających irracjonalne lub społeczne kryteria oraz wpasowujących się w upragnioną, idealną wizję życia.
Na początku utworu Przybysz śpiewa o swoich snach, w których jest chodzącym ideałem piękna - ma obfity biust i długie nogi. Autorka chciałaby wpisać się w ów kanon wyglądu, lecz pozostaje on tylko w jej przepełnionej frustracją strefie marzeń. Widać tutaj wręcz jej wątpliwość w swoją kobiecość – autorka chciałaby widzieć „gdzie ma przód, gdzie ma tył” czyli dysponować obfitymi, „kobiecymi” kształtami – takimi, jakie społeczeństwo uznaje za wyznacznik seksapilu i urody w przypadku wspomnianej płci. Kolejne wersy nie dotyczą już pragnień czysto fizycznych, poruszają za to zagadnienia wiary, postawy moralnej i talentu. Przybysz chciałaby wierzyć w Boga a zarazem czuć siłę płynącą z tej wiary oraz wsparcie istoty wyższej. Następnie z goryczą śpiewa o marzeniu, by „mówić prawdę lub nic”, czyli o odwadze do wyrażania swoich myśli i do szczerości, której brakuje jej w swoim życiu. Ostatnie słowa przed refrenem traktują zaś o niedoścignionym perfekcjonizmie w kwestii śpiewu, którym autorka zajmuje się zawodowo. Pojawia się tu metafora „złota nić” umiejscowiona w gardle czyli części ciała, przez którą wydobywa się głos. Pomimo że fani uwielbiają wokal Przybysz, ona sama przejawia w tym utworze postawę krytyczną wobec swoich zdolności wokalnych.
W refrenie autorka znów powraca do kobiecej części ciała – piersi, pytając, jak to się stało, że o nich zapomniała? To retoryczne pytanie może sugerować, że artystka – pomimo bycia kobietą – zapomniała o swojej płciowości, miała wątpliwości co do tego, kim jest. Uważa też, że wciąż w jej utworach jest za mało prawdy, przejawia niezadowolenie z tego, co robi – a jednocześnie pyta, jak to możliwe, że nadal jej piosenki nie są dla niej zadowalające? Te pytania generują kolejne wątpliwości - czy faktycznie wszystko jest aż takie złe, jak nam się wydaje, czy jeśli nie wszystko wygląda tak, jak byśmy tego chcieli, to czy na pewno świadczy to o porażce, nieszczęśliwości, braku tego co najważniejsze? Przybysz śpiewa tu jeszcze ponownie o piersiach, które nieśmiało chcą dać o sobie znać, pokazać, że są wyciągając metaforyczną szyję. To niczym niemy krzyk: „Jestem tutaj, jestem kobietą, tylko czuję to za słabo, by pokazać, kim jestem i nie wstydzić się swojej kobiecości”. Ponadto serce artystki schowane jest w żebrach – tu nasuwa się kolejne pytanie: czy owo serce należy rozumieć dosłownie czy symbolicznie i dla kogo ów serce? Może chodzi o miłość do samej siebie? O akceptację siebie i większą wyrozumiałość dla swojego ciała i swoich ograniczeń? Refren pozostawia nas z kilkoma wieloznacznymi refleksjami, które każdy może rozpatrywać na swój sposób.
Druga zwrotka to przejście do problematyki relacji międzyludzkich – możemy tutaj uniwersalnie umiejscowić dowolny związek między dwójką ludzi, choć sugestywnie wybrzmiewa tutaj uczucie miłości między autorką a nieokreślonym mężczyzną. Przybysz śpiewa znów o śnie, w którym zrealizowane były jej pragnienia i wymagania – ona i nieokreślony bohater utworu dobrze się znali, ich relacja była wręcz idealna, byli dla siebie jak brat i siostra, „żadna krzywda nie dzieje się” im, są w stanie poradzić sobie z każdym problemem i nie dotyka ich żadne zło. Słowa te brzmią wręcz nierealistycznie, zważywszy że perfekcyjny związek nie istnieje – zawsze borykamy się z mniejszymi czy większymi kłopotami w relacji. Wersy te jednoznacznie pokazują, czego pragnie autorka – czego pragniemy chyba wszyscy – związku pełnego spokoju, przyjaźni, wręcz idyllicznego.
Problematyczna okazuje się ostatnia, bardzo nieoczywista strofa, budząca niezrozumienie lub wieloznaczne skojarzenia. Wokalistka śpiewa: „Wiesz, potrafię mieć taki strzał kosmiczny we śnie, / Co tak mnie porazi, że potem świecę w ciemnościach”. Nocny przypływ energii, seksualne doznania czy świadomość, że tylko w snach jesteśmy tym, kim chcemy być, że tylko w snach przez chwilę wszystkie nasze marzenia i cele stają się faktem? Trudno jednoznacznie stwierdzić, co Przybysz miała tutaj na myśli. Noc i sen od lat są w kulturze postrzegane jako magiczna, inspirująca czy wręcz mistyczna pora dnia, w której doświadczamy tego co prawdziwe lub wyjątkowe – na jawie lub we śnie - przekraczamy granicę świata materialnego i zanurzamy się w aurę senności, swoistego przejścia między dwoma rzeczywistościami. To także nocą zazwyczaj najwięcej fantazjujemy i zanurzamy się w swoich marzeniach. Niełatwo jednak z całą pewnością stwierdzić, czy ku temu zwraca się Przybysz w swoich słowach, choć potwierdzałby to koniec utworu. W dalszych wersach bowiem artystka prosi, by nie została przebudzona ze swoich snów, chce bowiem się obudzić sama dopiero gdy dorośnie. Słowa te sugerują pogrążenie się autorki w rzeczywistości wyimaginowanej, tej w której wszystko w jej życiu wygląda tak jak tego pragnie. Nie chce ona powracać do świata prawdziwego, w którym nic nie jest idealne i zgodne z jej marzeniami. Dopiero gdy dojrzeje, by być gotowa na zmierzenie się z prawdą, wówczas porzuci swoje senne pragnienia.
„Miód” to utwór o niedoścignionych celach i kryteriach, o których marzy każdy z nas. Przybysz przedstawia swoje prywatne marzenia, które stają się rzeczywistością paradoksalnie tylko w przestrzeni nierzeczywistej. Utwór przepełniony jest frustracją i bezsilnością wobec tego, co nie istnieje faktycznie i nie czyni życia takim, jakie pragnęlibyśmy je widzieć. Jedynie w naszym umyśle i wyobraźni wszystko może wyglądać tak, jak tego pragniemy. Nasuwa się jednak refleksja, czy idealny świat to ten, który rzeczywiście uczyni nas szczęśliwymi? Czy nie jesteśmy kobietami przez pryzmat tego, że nie spełniamy kobiecych kryteriów? Czy idealna relacja nie wprawiłaby nas w rutynę a perfekcyjny talent odciągnąłby nas od ciągłego doskonalenia siebie? To pytania, z którymi może pozostawić nas utwór. Pamiętajmy jednak o refrenie i „nie zapominajmy o swoich piersiach”. O wszystkim tym, co już mamy i co czyni nas tym, kim jesteśmy, o wszystkim, co jest wartościowe w naszym życiu – nawet jeśli daleko mu do ideału.