[Zwrotka 1]
Cztery godziny, trzy porcje hashu, mam dwie dziewczyny, nie mam na nie czasu
Mam high jakbym mówił cześć i jestem na nim jakbym jechał gdzieś
Na tylnym siedzeniu duch Jimiego Hendrixa
Nikt mi nie wmówi, że tam go nie ma, ale to dziwne, bo wiozę jeszcze Kendricka
Lamar! On jest tu naprawdę czy też zmarł?
To niestety nie wszystko, bo nie wsiadł z nami dziś święty Krzysztof
Zamykam oczy, Vesparax dopiero zaczyna działać
Tak wyglądać ma mój zgon, za kółkiem, które wygląda jak kwadrat?
Widzę martwych ludzi, żywe obrazy, świat, którego nie ma
Chodź, pomaluj mi życie żółcią jakiej się nie spodziewam
Ten krajobraz jest złudzeniem, przemierzam dioptrie, niedowidzę
Przede mną tańczą rozmyte kształty, zmieniając się w figury, niemożliwe
W zwierciadle Eschera widzę swoje obicie
Dziwnym pytaniem byłoby "dokąd zmierzam?", bo błądzę w tym pieprzonym labiryncie
Ale lawiruję, lawiruję, la-lawiruję, cała sytuacja mnie bawi w sumie
Bawi w sumie, bawi w sumie, bawi w sumie, wszytko do wszelkich granic czuję
Gratulacje, kumulacja, high się nawarstwia, w głowie lasagne'a
Ktoś zamawiał makaron? Po zakamarkach mózgu slalom
Pełen absurdu dialog, sam ze sobą w gabinecie luster
Sam już nie wiem co tu jest prawdą, a co jest tylko zręcznym oszustwem
Rozsypany różaniec, skórka od banana
Kto się pierwszy poślizgnie, ostatni pije szampana
[Refren x2]
Pytają się czemu jeszcze o mnie tutaj nie słychać
Moje oczy są odpowiedzią na każde z ich pytań
Gdzie byłem, z kim nie pytaj, nie pytaj, nie pytaj
I na czym jestem nie wnikaj, nie wnikaj, nie wnikaj, nie wnikaj
[Zwrotka 2]
Na języku znaczek - poczta przyszła, gram na emocjach - rasowy pianista
Tracę dystans, zlewam się ze światem, nie mogło być inaczej
Widzę struktutury, których nie dostrzegłbym gołym okiem
Moje oczy są nagie, cały świat trzymam pod mikroskopem
Zalewam się potem, wypłukuję witaminy
Siedzę w swojej masońskiej loży, przede mną tańczą bez głów dziewczyny
Trochę serotoniny zmieszanej z sokiem z kaktusa
Wirujące fraktale, nieznany głos szepce do ucha:
Musisz się obudzić, kyny, kyny musisz się obudzić
Pieprzona incepcja, idzie się już w tym wszystkim pogubić
Ale trzymam poziom jakbym trzymał na rękach niemowlę
Nad łóżkiem portret Jamesa Parkinsona i krzyż, do którego się modlę
Do którego się modlę? No co ty
Jedyny krzyż jaki mam to na czapce, Pezet mi wysłał w paczce od Koki
Nozdrza powiększone, księżyc w oczach jest dziś w pełni
Jestem na wszystkim jakbym stał zwyczajnie na ziemi
Ale lewituję, lewituję, lewituję, mogę wszystko, tak się dziś czuję
Rozsypany różaniec, skórka od banana
Ostatni gasi światło, a potem znów od rana
[Refren x2]