NOFX
NOFX
NOFX
NOFX
Ironia bije z tego kawałka na kilometr, to trzeba przyznać. "Bob" to opowieść o ludziach, którzy nie znają umiaru i nie potrafią trzymać się zdala od kłopotów, jakkolwiek by nie próbowali. Każdy z nas chyba zna kogoś, kto po prostu nie zna znaczenia słowa "odpowiedzialność", lądując w coraz to dziwniejszych sytuacjach, pomimo wszystkich rad i interwencji ludzi w jego otoczeniu.
Bohater tego kawałka jest właśnie kimś takim. Bob, bo o nim tu mowa, był kiedyś skończonym alkoholikiem. Piętnaście lat intensywnego chlania przerobiło jego wątrobę na wiórki, więc dostał od swojego lekarza absolutny zakaz picia alkoholu. Co zrobił więc tak ogarnięty i zaradny człowiek, jak Bob? Został punkowcem i uzależnił się od kokainy. Błyskawicznie udało mu się dostosować do nowej subkultury, zaczął golić głowę, chodzić na koncerty i wandalizować swą okolicę razem z innymi jemu podobnymi awanturnikami. Nie ma się zresztą co dziwić – gdy dowiedział się o tym, że picie wprowadzi go do grobu przez chwilę czuł, że stracił sens swojego życia.
Chciał o niczym nie myśleć, nie mieć zmartwień i alkohol wydawał się idealnym lekarstwem. Skoro już nie mógł się leczyć w ten sposób to po prostu zajął się innym, równie lekkomyślnym i nieodpowiednim zajęciom. Jako punkowiec mógł żyć z dnia na dzień, nie interesując się tak naprawdę niczym poważniejszym niż to, czy jego dziewczyna przyjedzie znów po niego na skuterze, albo czy wystarczy mu kokainy na kolejny wieczór. Rzeczywistość dalej jest dla niego odległa, tak samo, jak gdy był alkoholikiem.