O.N.A
O.N.A
Utwór „Brylantyna” jest wyrzutem zrozpaczonej kobiety, która na własnej skórze przekonała się jak bardzo można pomylić się co do pewnych osób. Mężczyzna, z którym niegdyś prowadziła wspólne życie okazał się być niewdzięcznym i okrutnym człowiekiem.
Kobieta wspomina dzień, w którym po raz pierwszy ujrzała jego oblicze. „Stałeś na ulicy pomyślałam śmieszny gość. Włosy ulizane komórkowy dzwonił wciąż. Miałeś czarną teczkę i do ziemi płaszcz. Wystrojoną lalę idiotyczną twarz”. W sposób szczegółowy opisuje kolejne fragmenty jego postury, ubioru i twarzy. Mimo, iż dostrzegła w nim czarny charakter, pewna siła skierowała ją ku niemu. Miłość zawisła w powietrzu i okazał się być silniejsza od rozumu i zdrowego rozsądku.
Kobieta straciła całkowity szacunek do napotkanego faceta, po niesłusznych oskarżeniach co do materialnego stylu życia. „Myślisz moja forsa może kupić cały świat. Władzę i kobiety i szaloną orgię ciał” Niesłuszne oskarżenia stały się głównym powodem konfliktu między partnerami. Z ust kobiety padają więc niegrzeczne słowa, które są jednocześnie zwiastunek końca tej relacji.