[Zwrotka 1]
Zapomnij o tym wszystkim, co słyszałeś wcześniej
Idziemy dalej tworzyć zamieszanie w mieście
To niechciane miejsce, Łódź - milion jednostek
Powoduje znów, że daję tu hip-hop na ośce
Wieżowce, podwórka, ulice, zajezdnie -
To wszystko jest we mnie, mózg to określa wierszem
Wolna poezja, wiem, że zechcesz, to zrozumiesz
Tylko usiądź wygodnie, tak jak jesteś ze skunem
Wrzuć ten LP, odfrunie każdy problem
Nie przejmuj się, ziombel, tak jak ty, ja w tym błądzę
Tak jakby na tym obłęd, to dalszy plan tych wspomnień
Wszystko, co dobre trwa krótko
Jak na ironię losu, zrób coś
Co nie da ci zapomnieć, że żyje się raz
Te chwile chcę ja, jak i całe pokolenie
Karmione seksem, przemocą, wspajanym zwątpieniem
Wybujani na scenie, w szklanych odbiornikach
My tu mamy podziemie, money, nie dotykaj!
Ci sami na ulicach, w domach, jak i w furze
Nastaw LP i odpłyń, a zatrzyma się tydzień
[Refren] x2
Każdego dnia same niewiadome
Każdego dnia rap gra
Każdego dnia same niewiadome
Rap gra
[Zwrotka 2]
Zapomnij o tym wszystkim, co słyszałeś wcześniej
Idziemy dalej tworzyć nielegale w tempie
Niebywałym, wiem, że nie ty, ale szczęście
Odzyskamy we mgle gęstszej od drogi mlecznej
Usiądź, ziomek, mówi do ciebie fotel z pilotem
Potem włącz CD, wieżę podgłoś, by rozwalić totem
To LP, w domu i na koncercie
Z powrotem o pierwszej
W spokoju na hotel na piechtę podejście
Po co pośpiech? To miejsce nie ucieknie
W tramwaju, autobusie, na dzielni czy w centrum
Nazajutrz czy pojutrze - rap tętni w tym miejscu
[Refren] x2
[Scratche]
[Refren] x2
[Zwrotka 3]
Dla niektórych ten rap będzie za trudny w formie
Czy nie chce wam się myśleć, czy łatwiej wam zapomnieć?
Znasz mikstury tej smak zanim językiem dotkniesz
Twarz z tektury i hajs - to nie muzyka, chłopcze!
Dłonie uwijaj, ziombel, szczegół
Ilość i jakość w biegu, giną lub płacą - rebus
Iść po to, zacząć nowy rozdział
Prawda jest taka, że na śmierć to połowy byś nie oddał
Raczej zastawił w komis kit na odpał
Jak się żyje? Nie pytaj czyje, a za ile
Jak się żyje? Nie pytaj ty mnie, wiesz co idzie
Na robocie tydzień w tydzień, ryzyk non stop
Nie mam miliardów, to nie Rydzyk folklor
To my - zawsze tam, gdzie nas nie widzisz, słonko!
Zadbamy, by wynieść wolność ponad horyzont
Mówiąc prawdę, której to ludzie od lat nienawidzą
[Refren 2] x2
Nadzieja matką głupich, cóż jestem jej dzieckiem!
Wybrałem to, co niebezpieczne
Pozdrowienia dla wszystkich z Bałut! Tak jest!
[Zwrotka 4]
Żyje się nam, tak jak pozwala system, nie kłam
Każdy dziś chciałby zaraz zaistnieć, przetrwam
Bo wierzę, że ta zaraza zniknie, jest tak ziom!
Więc nabij puchara liściem, to wiara w wyjście na prostą drogę
Ambicje mam, to dla nas zysk
Jebać! wystarczy mi tylko hajs na komorne człowiek
Spokojnie ziomek, nadzieja w nas
Prawdy przekaz, zacznij desant
Bo to nie rap o kobietach i hajsie
Poważnie, na jedno i na drugie nie stać mnie
Zarobię czy ukradnę - tak jak chcę postąpię
Kobiety bawią się z hajsem, a ja wciąż gubię portfel
Wątpię, ziombel, co gdzie dojdzie mądrze, orient trzymaj w cuglach
Bo kiedyś zdarzy się cud, w reformie klimat wyrówna
Może nie dzisiaj, do jutra czas wyjaśni kwestię
Raz dla hip hopu, dwa dla was w tym mieście!
Reprezentacja Bałut powraca!
2005! 2006! 3007! 3059!
I do przodu!