[Refren x2: Gedz]
Gdy oni śnią o tym, że chcą rozjebać bank
I w tej o tron marnej grze wygrywają w snach
Ja nigdy nie śpię, to strata czasu
Ja mam ten luksus nawet bez hajsu
[Zwrotka 1: Paluch]
Niewielu mówi dziś o smutku, a łzy to wstyd
Traktować ludzi swych po ludzku - niemodny chwyt
Korpo-rodzice z hajsem w wózku, kierunek - zysk
Raperzy sprowadzili newschool do, kurwa, "sqrrr"
Nie ma mnie w tym, ziom, bal przebierańców
Najpierw pomaluj, by później pokazać pazur
Jebany know-how na życie, ziomek, mam w małym palcu
Wyjebane w listę zasług, to nie kolekcjoner laurów
Nadal nic nowego, rozwój, w jedną stronę ticket
Droga z zimnych klatek do salonu, przed kominek
Ruchy się zgadzają, jakbym nakurwiał na Kinect
Oni myślą, że kumają, a nasrali sobie w bidet
Nie typek z okładek, rozrywkowych magazynów
Moje promo to nie prowo, czy kreowanie stylu
Płyty same się bronią, nie chcę znać Twojego gustu
Nadal pozostaję sobą, mam ten luksus
[Refren x2: Gedz]
Gdy oni śnią o tym, że chcą rozjebać bank
I w tej o tron marnej grze wygrywają w snach
Ja wtedy cisnę natchniony nocą
Ja mam ten luksus, mogę być sobą
[Zwrotka 2: Kobik]
Wychodzę na podwóro, nie patio
Nie żadnym holem, normalną klatką
Mijam na co dzień ludzi, którym wcale niełatwo
Ale miał mnie kto nauczyć, by nie patrzeć z pogardą na nikogo
Choć sram na botoks całe to bagno
I wszystkich, co są życiowo śliscy jak ortalion
Mam ten luksus, bo używam mózgu
Bez prężenia muskuł, skład na jednym wózku
Jedzie po całej Polsce i ciągle te plony zbiera
Ciężką pracą, pieniądze tu nie rosną na drzewach
I wiem, życiowe niepowodzenia to ciężki temat
Lecz jak tylko oceniasz, dla mnie w ogóle Cię nie ma, nara
Na taką przyjaźń można naharać
Jak u Majora SPZ wszystko zaczyna się składać
I gra gitara, bo jest świeczki warta, sny trzeba gonić
BOR to nie tylko Sparta, to pierdolony Olimp
Kobik
[Refren x2: Gedz]
Gdy oni śnią o tym, że chcą rozjebać bank
I w tej o tron marnej grze wygrywają w snach
Ja nigdy nie śpię, to strata czasu
Ja mam ten luksus nawet bez hajsu
[Zwrotka 3: Gedz]
Ręka na pulsie, 24/7 ogar
Nawet, gdy błędnik nie pozwala stać na nogach
Bo popełnione za dzieciaka błędy to przestroga
By dobrze życiem kierować i nie skończyć jak Bojack
Za wszelką cenę - to Twoja droga po sukces
Ja mam ten luksus, więc nie stałem się produktem
Nie zmieniło mnie to, że jeżdżę dobrym wózkiem
Bo pamiętam, ziom, jak to jest mieć pustą lodówkę
Czujesz się lepszy, ale unikasz luster?
Na pewno nie kieszenie, ale spojrzenie masz puste
Bo prawda w oczy kole, nie jesteś czystym płótnem
I ciężko przyznać, że ten chujowy obraz to Twój sen
A może jawa?
Kumple klepią po plecach, bo imponuje im sława
Nie ma co się podniecać, to tylko ulotne brawa
I przerwać fazę REM, gdy sumienie pali jak lawa
[]