[Verse 1: Penx]
Pierdolony rasizm, typie, na tej scenie jest straszny
Kipi we mnie wkurwienie, sam już nie wiem, co robią te błazny
Ruchani przez życie, maść na ból dupy weźcie
Brzydzą się już innej maści, masz czarno na białym wreszcie
Robię sztos, dobre gówno, co się trzyma kupy
Płonie stos, z ogniem równo jaraj się, bo lecą trupy
[?], znów dokładam im tu cierpień w chuj
Pieprzą kurwy, że mnie boli coś - ja nie cierpię szuj
Są już gotowi do wyjścia, wszystko szybko pryśnie
Kula w łeb i chłodnia wnet to jedyne wyjście
Ten cały rap to labirynt, chcesz, coś ci podpowiem
Chuj, że masz dobre rozkminy, chcą, byś obrał złą drogę
Co drugi Syzyf chce, byś stoczył się, to jest śmieszne
Mam to za sobą, chuj, że mam pod górkę, toczę beczkę
I co zrobisz? Muru nie przebiję, coś się kroi
Dojdę do nich, no bo wyjdę z siebie, by ich rozpierdolić
[Verse 2: Eripe]
Życie jest dziwne, dziwne jak ten bit
Bez kitu, strach się bać jak na Elm Street
Wierz mi, zabawa ma cenę zerwanych więzi
A prestiż i sława to cele jebanych leszczy
Czuję się lepszy od reszty, choć w sumie
Najlepiej się czuję, gdy resztą się nie przejmuję
Mam w dupie biznes, to pizdy chcą robić hajs
A dzieci się cieszą, że w końcu mogą dotykać gwiazd
To zły dotyk, co z tym zrobić, to jebie mnie
Bez podziałów na scenie jest pięknie, to pierdolenie jest
Nie jeden przegrywa życie, kreski wini za to
Ale sztuczki zawsze zmota, taki prestidigitator
Duzi chłopcy, ej kurwa, co jest z wami?
Tyle godzin na siłce i dalej niedojebani?
Wasze rady, jak przystało na fana porno
Biorę od dupy strony i nazywam analogią
[Verse 3: Zygson]
Siema, żyję w Polsce, gdzie patrzą mi na ręce; Truman Show
Świadom tego gówna muszę chyba wypierdolić stąd
Póki co jestem, chcę być wszędzie, obserwuję
Pełen niedojebów świat, bardziej to wiem niż czuję
Jebać gamoni, gonią ten hajs - giną w agonii
Ich zapał zgasi ich pot ze skroni, już po nich
Niech biją na alarm, bo haram im w pyski
To kara za marazm, czas szybko to zniszczyć
Słucham, kilka lat później i dzisiaj celebryci
Nigdy się nie sprzedali, dla nich hashtag: hipokryci
Świat pełen niedojebów to prawda
Widzę, ilu wychowała ta rap gra
Moja faza to żyć w pełni, nie słuchaj
Gdy o sensie życia ci pierdoli jakiś gej z facebooka
Większość jest głupia, gołym okiem widać
Więc żyję jak chcę, bo co reszta może mi dać
[Verse 4: Delekta]
Jestem głupi, na dowód tego nie wyrosły mi ósemki
Ufałem ludziom, przez których chodziłbym dziś bez ręki
Chuj w to i chuj w przeszłość, większość
Użala się nad sobą, mnie interesuje teraźniejszość
Populistyczne ścierwa to plaga
Rób, co każą, co możesz a co nie wypada
Przykład, jak można nisko upaść - ty i twoja klika
Poniżeni tak, że kop na mordę leciałby z low-kicka
Quo vadis Polsko, to co się dzieje, to smutne
Sprzedają nas hurtem na lewo i prawo, chuj wie
Co z nami będzie za kilka lat, może umrę
Przynajmniej skończę płacić haracz na jebaną Unię
Nigdy nie byłem nadgorliwym typem
Chodzą plotki, że jestem zagorzałym alkoholikiem
Mam swój harmonogram określonych reguł
I pieprzę resztę, bo świat jest pełen niedojebów
[Verse 5: EsZet]
Nie dyskutujesz o gustach? No to zamilcz
Ja nie gustuje w dyskusjach z kretynami
Wiesz, nie pogadamy, raczej się nie zgadamy
Bo zgadzamy się tylko z tym, że się kurwa nie zgadzamy
Logika u nich nie hula "chuj ty" - wypowiedzenie
Chcą się wypowiedzieć? Niech złożą wypowiedzenie
Lepiej byłoby, gdyby życie inne żyli
Chcą się wykazać, więc zrobię wykaz imbecyli
Porażająca głupota, przez to często bywam chory
Ręce opadają, żywe demotywatory
Mają haluny po batach, patrzą pod dziwnym kątem
Sorry, chyba jesteśmy spaleni innym jointem
Co drugi gangster, dziwki, dragi, sprzeczki, tam w cieniu
A jest taką cipką, że ląduje w żeńskim więzieniu
Same laski na głodzie, myślą tumany - "super!"
Z tym, że nawet tam będzie matoł ruchany w dupę