[Intro]
Trochę życia na osiedlu...
Rychu P., Pe solo
[Verse 1]
Ten klasyczny syf mnie nastraja pozytywnie
Dzień zaczynam fantastycznie, przy muzyce, co nie milknie
Zaczynam pisać tekst, bit jak A Tribe Called Quest
Złota era Hip-Hopu - dla nich w hołdzie ten wers
Czym Hip-Hop jest? Może tym, co robi Rychu?
Po części też, wciąż pracuję nad techniką
To jednak wciąż odpływam, kiedy słyszę ojców stylu
Na MC, na CD a najlepiej na winylu
Nie daj sobie wmówić - polski rap jest najważniejszy
Nie wierz w to, że Polski raper ma najlepsze flow i teksty
Weź zapytaj wszystkich, co reprezentują niby ten styl
99% nic nie kuma, ziomek, precz z tym!
Kolejne preteksty, by poruszyć trudny temat
Czym Hip-Hop jest? To kultura, a nie ściema
Nie mam za grosz szacunku dla człowieka, który kłamie
Że jak ja zna ten Hip-Hop - ty skłamałeś? Masz przesrane!
[Hook]
Na hiphopowym haju dzieciaki wyrastają
Czym dzisiaj jest, powiem śmiało - ja to Hip-Hop!
ERAPe to ja, '89, przyszedł Hip-Hop
Hip-Hop to kultura, co przy życiu nas trzyma!
[Verse 2]
Siedzę w domu, przesłuchałem wszystkie płyty
Mówię tylko o tych w tym tygodniu nabytych
Rap gra całym życiem, nie dla taniego efektu
Posiadam wiedzę, a nie wiedzy kompendium
Przepowiadam jak medium - Hip-Hop przetrwa, nie umrze!
Szczerze w to wierzę i wiem to, ty ucz się
Pracuj na sukces, uczciwie, skup się
Talent szlifujże, będziesz w czołówce
I na nikogo nie licz, się nie łudź, nie rozkminiaj
Polski rap '09 - bardzo wredna dyscyplina
Komercyjne ściemy niszczy konkurencji świnia
Jak ciemna strona mocy Skywalkera Anakina
Masz fart, to zaczynaj, nie oglądaj się za siebie
Nagraj coś od serca, zanim je napełnisz gniewem
Zanim wyklną cię, nie wiesz? Za co? Ja też nie wiem!
Tym czasem rób co należy, jak Łuki z pizzą jedziesz!
[Hook]
[Verse 3]
Kolejna bezsenna noc, bezowocną ją nie nazwę
Mam długopis, kartkę, parę uszu, bit w słuchawce
Nim zacznę, jeszcze sprawdzę, czy mam dobrą motywację
Czy serce w każdym takcie wewnątrz biję na poważnie
Ten, co popada w niełaskę znacznie częściej niż Iksiński
Statystyczny Polak, który gubi się w tym wszystkim
Przekonany o słuszności swoich działań, znów wyruszam
Muzyczna podróż życia, do niczego was nie zmuszam
Siebie tym bardziej, bo taką opcją gardzę
Tu nie ma nic na siłę, więc nawijam, zanim zaśniesz
To moje miasto nocą, mój rap i bit w słuchawce
I tak psują nam to wszystko co niektóre zasrańce
Ja przejmuję się tym bardziej, że w to wierzę od dzieciaka
Żyję w kraju, gdzie dzieciaki wychowują się na łakach
I drę z takich łacha, bo nie można tu inaczej
A ja kocham ten Hip-Hop, wiem, kto wróg, a kto przyjaciel
Co to był za czas, kiedy Slick Rick grzał puszkę
Zaczynałem w to wchodzić - wódę się łoiło duszkiem
I po tylu latach już wiem, gdzie zasrana barykada
A ty - fałszywy rap! Chcesz tak gadać? Weź spierdalaj!