[Verse 1: Hans]
Z każdym obrotem ziemi wokół słońca
Widzę to wyraźnie światu zbliża się do końca
Coraz mniej ludzkich uczuć w nas pozostaje
Coraz więcej zła do młodych umysłów się przedostaje
Brutalność połączona najczęściej z bezmyślnością
Owocuje bezsensowną złością, a moralnością
Zamiast serca kamień wypatrzone sumienie
Opisuję tylko nie liczę na to, że coś zmienię
Presja otoczenia musisz, musisz czy chcesz
Być jak oni, wierzysz tak jak oni, tak jak oni żyjesz
Z dnia na dzień, narkotyczny sen
Budzisz się na następny dzień, to nie był sen
Tak jest dzień w dzień, to rzeczywistość, jawa
Tonami wypalana trawa, wszystko jest ok
Niewinna zabawa, lecz ktoś na stół wyłożył zupełnie inne karty
Teraz twarde zabawki są w użyciu, a to już nie są żarty
Od wschodu do wschodu, jazda za kółkiem białego, sportowego samochodu
Kiedyś nazywany - Buli, teraz chudszy od miejscowych żuli
Nocą wyruszasz na podbój świata, a za dnia pijesz jak szmata
Właśnie tak, gnijesz, mimo że nadal żyjesz
Balansujesz na krawędzi, z której łatwo możesz spaść w dół
Módl się, żeby nowej zabawki nowej nie położyli na twój stół
Świat umiera, razem z naszym sumieniem
Z ostatnim promieniem słońca, ostatnim spojrzeniem
Świat umiera, razem z naszym sumieniem
Z ostatnim promieniem słońca, ostatnim spojrzeniem
[Verse 2: Deep]
Dzień po dniu niekończąca się opowieść, słychać strzały
Syreny, płacz, rozpaczliwe krzyki, obdrapane kamienice
Baraki wypełniają mą dzielnicę. Małe dzieci chowane przez ulicę
Gdzieś w melinie najebani ich rodzice, brat w więzieniu
Siostra dawno zwiała z bogatym fagasem
W brzuchu burczy nieustanna walka z czasem, od pierwszego do pierwszego
Pusta kieszeń i lodówka, w środku ciemnego pokoju migająca jarzeniówka
A tuż pod nią czterolatek, w ubraniu zszytym z szmatek
Stoi i spogląda wielkimi oczami, grzebie w buzi brudnymi palcami
W ciszy słychać jego oddech ciężki jak ze stali
Zmęczony i samotny bez ciepła i miłości
Uwięziony w kręgu przytłaczającej ciemności
Jego matka chciała uciec od ciężkiego życia
Lecz alkohol to nie miejsce do ukrycia (to nie miejsce do ukrycia)
Co mam myśleć patrząc na takie obrazy
Tak przejrzyste niczym wyjęte z koszmaru
Jednak bardzo rzeczywiste i co zrobić, kiedy widzę
Dziecko tonące w krzyku lub znajduję noworodka na śmietniku
Jak mam nazwać kogoś, kto katuje własne dziecko bez powodu
Nie daje mu niczego oprócz cierpienia i głodu
Szukasz usprawiedliwienia, mówisz mi, że nic się nie zmienia
Sam miałeś takie dzieciństwo, teraz powtarzasz to samo świństwo
Pytasz mnie jak człowiek przegrany na starcie, może znaleźć życiowe oparcie
Kiedyś wierzyłem, że może, ale teraz już nie wierzę
Bo kiedy ty mi mówisz człowiek, ja słyszę zwierzę
I jak rzeczywiście nic na lepsze się nie zmienia
To w XXI wieku wszyscy zapomną o człowieku
Świat umiera, razem z naszym sumieniem
Z ostatnim promieniem słońca, ostatnim spojrzeniem
Świat umiera, razem z naszym sumieniem
Z ostatnim promieniem słońca, ostatnim spojrzeniem
[Verse 3: Deep]
Co wieczór kładę się na plecach i patrzę jak kręci się świat
Na brudnych interesach chłodzie bomb i metalowych krat
Tu ginie wróg, tam ginie brat, spoglądam na błękitną planetę
Tak jak po przegranej bitwie patrzy na pobojowisko zwykły człowiek
A to co widzę sprawia, że nie mogę zamknąć powiek
Tyle złych doświadczeń, tyle tragedii za nami
A tu nadal dramat rozgrywa nam się przed oczami
Nadal wojny trawią niewinne istnienia
Bo ktoś na stołku realizuje swoje założenia
Siedząc z dala od ognia i świstających kul
Mówi nam co dobre, a co złe, co jest zgodne z prawem, a co nie
Wciąż stawiamy mury, zabijamy za odmienną wiarę
Inny kolor skóry, depczemy wszystkie ideały
Bezcześcimy świętości, plujemy na najwyższe wartości
Nazywasz pieniądz bogiem, a Boga swoim wrogiem
Zrobisz wszystko byle tylko jak najwięcej mieć
Niszczysz naszą matkę, powiedz gdzie pójdziemy kiedy jej zabraknie
Co się z nami stanie, co nam pozostanie gdy spłonie nam dom
Odchodzi matka ziemia, a wraz z nią wszystkie dzieci
Już coraz słabiej z nieba słońce świeci
Już coraz ciszej bije serce świata
A nadal brat zabija brata, nadal brat zabija brata
Świat umiera, razem z naszym sumieniem
Z ostatnim promieniem słońca, ostatnim spojrzeniem
Świat umiera, razem z naszym sumieniem
Z ostatnim promieniem słońca, ostatnim spojrzeniem
[Verse 4: Hans]
Szanuj bliŹniego swego jak siebie samego
Jak to się odnosi do życia twojego
Być albo nie być oto jest pytanie
Zdepnij jak robaka każdego kto na twojej drodze stanie
Rozpychając się łokciami, podążaj po trupach do celu
Inaczej nie osiągniesz nic mój przyjacielu
Tak sądzi wielu, co najgorsze, oni mają rację
Ja inwestuję w siebie, to są moje obligacje
Liczy się to czego się nauczę w szkole
Życie i tak przydzieli mi wybraną rolę
Póki co mam niewiele lat
Otworem stoi dla mnie świat
Jest ze mną rodzina, siostra i brat
Sam próbuję wykuwać swój los
W tym chorym świecie przemoc wśród nas samych dobrze o tym wiecie
Czasem zastanawiam się nad sensem tego wszystkiego
Uczysz się, chcesz być kimś i co przyjdzie ci z tego?
Trafiasz w nieodpowiednie miejsce w złą godzinę
Zastrzelony przez swych braci opuszczasz na zawsze swą rodzinę
Skąd bierze się w nas tyle nienawiści
Skąd tyle złości, zazdrości, uczucia niepewności
OdpowiedŹ czeka o 150 milionów km ponad naszymi głowami
Uniesiesz się tam kiedyś i spotkasz ze swoimi braćmi i siostrami
Których nie ma już tu z nami, nie ma już tu z nami
Pamiętaj, słońce i ty to jedność cała
Krystalicznie czysta, bezwzględnie doskonała
Stała, niezmienna od miliardów lat
Dzięki niej istniejesz ty, dzięki niej istnieje świat
Świat umiera, razem z naszym sumieniem