[Zwrotka 1: Guzior]
Mati złote dziecko, to 24 karat gościu
Wiesz, że znikąd się nie wziąłem, znikąd nawał osłów
Może opowiem wam kawał w końcu
Nawijam już tyle, że nie mam śliny, dawaj sosu
Spełniam typie polski sen, ocknij się
Mati napierdala dobrze i nie robi wioski, wiesz
A inni w przyszłość wybiegli
Pewnie jeszcze pozarzucają, że Guzior przygotowywał premade'y
Mogło tak być, nie wiem sam
W końcu nawijam te freestyle z siedem lat
Jebie rap, jestem super, nierealne
Jest mnie rozjebać, typie, bo w mojej duszy zawsze rebelia
Weź to sobie ziom ogarnij
Nie wywyższam się, kurwa, zawsze byłem już ponad tym
Pierdolę typie konszachty, kontakty
Wiesz, że Mati zawsze, ziombel, do rap gry
Wkładał w chuj serca, rozkmiń i nie dbam o wynik
Dostałem typie szansę i chwyciłem z całej siły
Nikt mi tego nie odbierze
Ogarniaj, że Mati kurwa sam jeden tę drogę przeszedł
Wiesz, włożyłem kurwa dużo
W całą tą opcję, wiesz, że jestem kurwa różą
Betonu, wiesz, że właśnie moja ksywka typie Guzior
Pierdolę ten cały urząd
[Zwrotka 2: Diset]
Jeden mój ziom to street fighter, drugi mój ziom to street racer
W naszych życiach street zawsze, bo już nie latam po street często
Z jednymi gadka [?] lub szambie
Chcę od tego uciec, żyć lekko
Z innymi jak sztuka w teatrze, więc łączę brud z artem
Daję nuty i harmonię i tak refren nucą w blokach
Nie jest łatwo, kiedy wiecznie tu sobota
Nie chcę skończyć, jak ten typ na dworcu z siatką Hugo Bossa
Chcę wejść do galerii z matką i wyjść z siatką Hugo Bossa
A kiedy idę tu po mieście nocą
Czuję grawitacje dwieście procent
Mijam typów, co się wiecznie wloką
I wiem, że muszę tu dać dwieście procent
Nikt nie zgarnie tego za mnie
Nie, nie dam zgarnąć tego za mnie
Nie, nikt nie zrobi tego za mnie
Nie, nikt nie zrobi tego za mnie
Wściekły byk, młody Vito, as w jednym jak de Niro
Nie da się tu dłużej już udawać, że nas nie widzą
Mogę być waszym ghostwriterem jak Sentino
I tak nie będziecie umieli tego przewinąć
Buduję imperium, u mnie jak zwykle hossa
Chciałem zrobić spontan, wyszła jak zwykle kosa
Od kasety z KRS-em, do wpisu w KRSie
Już obiecałem, że całe rodziny wyżyją tu na Disecie
[Zwrotka 3: Nieznanyklarenz]
Nadal ochotę na hajs mam, nie, nie zawiną mnie w kaftan
Wykopuje was mój punchline, polecicie w dół; Sparta
Kiedy wypłynę, nawinę lawinę słów, dylematy? Nie, jadę ze stylem tu
Ogień spala wasze mury, przechodzę dalej, bo podpaliłem... lód
Widzisz - karty sprawdzam, ciule, krzyżyk, nie pentagram na bluzie
Wasze kawałki słaba pomyłka, jak Bauman na maturze
Macie skille jak Pieńkowska, kiedy tańczy do Donatana
Ziomal pora na nas, nawet Kora pobiegnie po aparat
Ta scena mnie nie rusza, szczochy lecą jak wodospady
Raperzy w pieluchach, zbyt młodzi albo sporo za starzy
To moja cerkiew konowały. Pop? Ja będę ikoną dla nich
Otwieram klop, no to hop, wrzucam tam typów sklonowanych
Jestem agentem tego podziemia, czasami palę tonę
Ty bitwy nie chcesz, pożeram freestyle napisane twoje
Jeździsz jak agent Tomek, stale nie swoim samochodem
Flow, jakby było razem z hajsem - od starej pożyczone
Schowaj te słabe punche, jeszcze zrobisz sobie krzywdę
Jestem jak dobry pasterz, dlatego walczę z tym bydłem
[Zwrotka 4: Otsochodzi]
Odczuwam głód zwycięstwa, jak Ten Typ Mes
I wierzę, że przyjdzie dzień, kiedy Janka rap przejmie całą grę
Czego chcesz, ode mnie i od moich ludzi trzymaj z dala się
Rok za rokiem mija ze mną wciąż Matka Gangg
Wielkie plany, kiedy śmigając do szkoły
Jarałem się tymi nawijkami, teraz razem nagrywamy
Z kim dokładnie, dowiesz się na płycie, bracie
Lada moment kończę projekt, odłóż na fizyka papier
Łączę style, jak chcę, to se nawinę na
Clams Casino, jak nie, to pod klasykę, aight
Nic na siłę, zawsze mi to płynie, daj mi chwilę
A pokażę ci jak wydobyć prawdziwego skilla
Na cypher wbijam, który to raz, ta moja rozkmina
Się znowu zaczyna melanżowanie i muzyka
Pytam ich o flow, mówią nie mam pytań
Dlatego wiem, że warto jeszcze grać dzisiaj, nigga
[]