Słońce przedziera się poprzez mgłę
Żadnych przesmyków w zasłonach, by mogło wpaść do środka
Łóżko niepościelone, gdzieś w tle gra muzyka
Telewizor, o taaak, zawsze włączony
Migotanie ekranu, aktorka sobie krzyczy
Kąpię się w gównie, które się z niego wylewa
Znów jestem naćpany w centrum handlowym
Śmiertelnie znudzony przekopuję sklepy
A kradzież w sklepie to przebrzmiała moda
X-Box jest mym bogiem
Palce na guzikach, moja matka to suka
Ojciec już zarzucił próby jakiejkolwiek rozmowy ze mną
Nie próbuj mnie zaczepiać
Najdrobniejsze wzruszenie, pigułki na receptę
By nikt nie znalazł wewnątrz żywej osoby
Moja twarz jest otępiała
Ciekawość postawiła ma mnie krzyżyk
Wyciszam żądze, pigułki przejmują kontrolę
[Refren]
Skąd mogę być pewny, że tu jestem
Pigułki, które łykam mnie konfundują
Muszę się upewnić, że ktoś to widzi
Nie pozostało nic, mnie tu po prostu nie ma
Skończyłem z pornografią
Gra aktorska jest słaba, akcja nudna
Wszystko to wybitnie jałowe, podniecenie uleciało
Twoją gębę powinno się zatkać
Cały dzień gadasz nie mając nic do powiedzenia
Tylko płytkie obwieszczenie dezinformacji
Mój kumpel mówi, że chce umrzeć
Gra w zespole – brzmią jak Pearl Jam
Ciuchy mają czarne, a muzykę gównianą
W szkole się nie skupiam
Seks jest nawet fajny, ale to tylko kolejna rzecz
Z listy pustych sposobów na wypełnienie dnia
[Refren]
Zaburzenia dwubiegunowe
Nie poradzę sobie z nudą
Nie próbujesz być lubianym
Nie przeszkadza Ci to, nie czujesz słońca
Kradniesz broń, by zabić czas
Jesteś gdzieś, jesteś nigdzie
Nic Cię nie obchodzi, łapiesz bryzę
Zatrzymujesz liście
Dokąd teraz?