[Zwrotka 1]
Żeby zdobyć coś, to musisz najpierw stracić
Ściskam braci, jakbym jutro miał nie wrócić, już
Wyjdę po chleb jak to w czwartki, zostaną tylko kartki
Może się spotkamy w tej samej piekarni
Twój rap miałki jest i przy naszym wypada blado jak ten wampir, yeah
Rodzę tracki jak bobaski, chuj w niesnaski, jak nie kumasz tego, nie podaję łapki, nie
Więc pierdolić ludzi bez serca
Burza musi przejść, przecież to po niej tu wychodzi tęcza
Obyś nigdy nie musiał być sam (sam, sam, sam)
Oby nigdy nie zdradził Cię brat
Czasem kocham, czasem kurwa mać
Nie mogę spać...
No i długo nie będę, lecę pod pętlę, kiedy tu wpadam, to pali się strop
Chuj na potęgę, kładziemy nieźle, QQ to Bentley, Przyłu to kot
Żyję jak we śnie, kiedy mam przester, nawet niе zmniejszę, zawsze na sto
Weź butеleczkę, załóż te kieckę, którą tak lubię i lecimy w to
[Refren]
La, la, la, la, la
La, la, la, la, la
La, la, la, la, la
La, la, la, la, la
La, la
[Zwrotka 2]
Żeby dalej iść, to musisz spalić mosty
Ściskam siostry, jakbym musiał się pożegnać, dziś
Wiem, że bywamy za ostrzy, trzeba zwolnić
Wiem, że podniesiemy palce do Victorii
Dziewczyny nie bójcie się, chłopaki wrócą z wojny, matki ze szpitali, mężczyźni z budowy
Tylko wszyscy potrzebują waszych modlitw
Więc składam dłonie i patrzę do góry (góry, góry)
Żeby wszyscy ludzie byli zdrowi (okej)
Żeby nikogo nie dopadł COVID
Żeby dzieci miały na lektury
Żeby nikt już nie latał za kaską, chleb był dostępny dla wszystkich
Synowie spotkali się z matką, wracajcie zdrowi do bliskich
[Refren]
La, la, la, la, la
La, la, la, la, la
La, la, la, la, la
La, la, la, la, la
La, la