Radiohead
Radiohead
Radiohead
Radiohead
"Fake Plastic Trees" zespołu Radiohead to utwór zawierający nieco abstrakcyjny tekst. Wydawać się może, iż podmiot liryczny opisuje otoczenie, które obserwuje jakby "zza płotu" lub "przez okno".
Słuchaczowi ukazane zostają pojedyncze sytuacje z domów, ogrodów lub pomieszczeń, gdzie rozgrywają się typowe scenki skromnego życia rodzinnego. W warstwie lirycznej pojawiają się takie określenia jak: "chinese", "rubber", "plastic" oraz "fake". Jako że epitety te figurują tuż przy opisie przedmiotów codziennego użytku, to można twierdzić, że według obserwatora, rzeczywistość jest jakby właśnie fałszywa, sztuczna.
Dopiero trzecia zwrotka nakierowuje słuchacza na jednoznaczne odniesienie do kwestii uczucia jakim jest miłość. Otóż każdy wcześniej przedstawiony epizod sugeruje w tym wypadku nieco złudną, pustą miłość. Wyraźnie zarysowana zostaje także opinia podmiotu lirycznego o prowadzeniu takiego życia. Skoro sądzi on, że postawy tychże osób mają w sobie sztuczność, to niewątpliwie pragnie wskazać odbiorcy szlak prowadzący do szczerości w wyrażaniu uczuć.
Druga zwrotka nakreśla epizod, w którym kobieta żyjąca z chirurgiem robi to tylko dlatego, aby być może mieć operacje plastyczne w niższej cenie, może nawet za darmo. Ostatni wers tej strofy kwituje takie zachowania jednomyślnie - grawitacja (rzeczywistość) i tak, prędzej czy później, ale dopnie swego i obnaży realia (czyli prawdziwy, brzydki wygląd postarzałej już kobiety, która przykre fakty chciała zakryć pod marnymi zabiegami upiększającymi). Po strofach następują powtarzane wersy: "It wears her out" i "It wears him out" oznaczające, że opisywane wcześniej osoby nawet zdają sobie sprawę ze swoich błędów, więc ich zachowania są cierniem w ich duszy, toczą sumienie niczym ciężkie schorzenia dręczą ciało chorego.
Trzecia zwrotka to jakby narastające w nadziei na zmianę ich zachowań tempo, ale także nagła ekscytacja naszego podmiotu lirycznego, który w końcu wyraża swoje myśli. Dotyczą one oczywiście "jej". "Jej" jako tej prawdziwej, jedynej, smakującej jak najżywsze potrawy i wyglądającej na realną. Realną, czyli taką jaką być powinna jego plastikowa, fałszywa miłość. No cóż, okazuje się, że obiekt uczuć podmiotu lirycznego przynależy do tej samej grupy, co opisywane wcześniej osoby z domowego zacisza. Co więcej, pod koniec strofy zaczyna on żałować samego faktu zakochania się w owej osobie. Zapewne chętnie powtórzyłby tamten moment i zamiast brnąć w zadurzenie, odwróciłby się i pobiegł zostając w dalszym ciągu osobą z nieskażonym ideałem wymarzonej miłości. Ta świadomość męczy go w identyczny sposób, w jaki robiła to z poprzednimi bohaterami tekstu, a mianowicie: nie daje mu spokoju i ciąży mu na duchu.
Ostatnie słowa to już wolna, niewinna refleksja - być dla "niej" kimś odpowiednim, dopasowanym do całokształtu tak jak wcześniejsza para, nie zauważając swoich wad i błędów - oto jest niemalże marzenie podmiotu lirycznego.