Rhodes
Rhodes
Rhodes
„Pomyślałem, że fajnie byłoby zakończyć koncert prostym, żywym wykonaniem piosenki, która jest właściwie dość mroczna. Jest o nadużywaniu substancji i dorastaniu w kulturze, w której picie i branie narkotyków jest tak bardzo znormalizowane.
Dla wielu ludzi jest to po prostu część codziennego życia: zwłaszcza w muzyce i telewizji, jest to tak unormowane, że nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak głęboko możesz się zapuścić. Ta piosenka jest o uświadomieniu sobie, że twoje mechanizmy radzenia sobie z problemami są niezdrowe. Po co pić, żeby utopić swoje smutki? Zamiast tego pij, by świętować wszystko, co masz. To zdrowszy sposób patrzenia na to niż próba utopienia smutków.
Masz pewną osobowość, kiedy zaczynasz w muzyce. Jest pewien wątek, który przewija się przez całą twoją pracę. I jest to integralną częścią tego, co robisz. Myślę, że jestem kimś, kto cierpi z powodu zwątpienia w siebie i niepokoju, a kiedy zacząłem pisać własną muzykę, nie było dla mnie prawdziwego końca. Skończyłem w pozycji, w której robiłem album, wydawałem muzykę, pracowałem z głównymi wytwórniami - mnóstwo ludzi i mnóstwo zespołów. Wpadłem w wir tego wszystkiego. W jakiś sposób zatraciłem trochę to, kim byłem”.